piątek, 28 grudnia 2007

Wielkie proste radości

Popatrzcie, taki sobie prosty obrazek, a od razu się człowiekowi robi inaczej! Warto takie obrazki oglądać, kiedy za oknem ponuro. Proste rzeczy mogą przynosić tak wiele radości. A Pan jest dobry i daje nam tak wiele prostych, ślicznych "obrazków" każdego dnia. Czym się dzisiaj cieszę?
:
Cieszę się ze świeczek zapachowych, które bardzo bardzo lubię i które mogę rozpalać w moim własnym domku. Zapalić świeczkę, cieszyć się wolnym od pośpiechu dniem, zamknąć oczy, uśmiechnąć się do Jezusa.

Cieszę się z nowego typu herbaty, który wykryłam w Tesco i cieszę się ze znanego mi już rodzaju herbaty, którym też lubię się raczyć. Cieszę się, że tyle mamy teraz opcji różnych herbatek do kupienia.

Cieszę się, ze mam za co kupić świeczki i herbatki.

Cieszę się z szaleństw internetowych, które popełniłam wczoraj i przedwczoraj w ramach ferii, z porządku na mojej stronie flickra, ze zdjęć Natanka i mnie w wersji w soczewkach. Chcecie zobaczyć - z boku jest link!

Cieszę się z iGoogle'a i wszystkiego co na nim sobie umieściłam. Ale oni sprytne rzeczy robią w dzisiejszych czasach.

Cieszę się, z wczorajszego spotkania z rodzeństwem i przyjaciółmi, z którymi działamy dla Jezusa tu na Ursynowie, z tego co my nazywamy "Kościołem dla ludzi". Cieszę się z głębokiego dzielenia marzeniami o kościele, który Bóg wkłada nam serce i cieszę się ze świeżej wizji na przyszły rok.

Cieszę się z czasu spędzonego z rodziną w czasie świąt.

Cieszę się, że mogę się z Jezusem cieszyć i mogę z Nim płakać. Cieszę się, że mogę Mu powiedzieć, że Go nie rozumiem i On się nie obrazi. Cieszę się, że nie muszę rozumieć tego, co On robi w moim zyciu, ale zawsze mogę Mu ufać.

Cieszę się z piosenek, które dostałam od wydawcy Newsboysów w prezencie gwiazdkowym, że mnie zachęcają i budują i mogę przy nich poskakać i powirować i pogibać się i wyciszyć się nieraz też i odpłynąć i odetchnąć i znaleźć wytchnienie.

Cieszę się z nowych kalendarzy na Nowy Rok. I z tego do torebki, takiego pastelowego z gumką, co go sobie sama kupiłam i który jest tak niesamowicie madziowaty. I z tego hawajskiego, co przyleciał pocztą z Hawajów i który będzie wisiał przy biurku. I w którym wszystkie miesiące i dni tygodnia są zarówno po angielsku, jak i po hawajsku!!! Wow!!! I z tego od rodzeństwa z cytatami z Biblii i... zdjęciami Natanka, który będzie stał przy mojej "poduszce modlitewnej". Właśnie tak! Każdy miesiąc z innym pięknym zdjęciem Niuniaszka! I z tego internetowego, w którym mozna tak łatwo wpisywać i zmieniać różne rzeczy i w który mogą zawsze mieć wgląd najbliźsi przyjaciele.

Cieszę się, że istnieje we moim życiu zjawisko takie jak najbliźsi przyjaciele!!!

Cieszę się, ze jest Nowy Rok, bo ja niesamowicie lubie Nowe Początki, Nowe Perspektywy, Nową Łaskę, Nową Nadzieję i w ogóle wszelkie Nowe Nowe.

Cieszę się z konferencji Przełom, która się jutro zaczyna. Cieszę się ze wspólnego uwielbienia, z ludzi, których spotkam, z nauczań, z tego wszystkiego co Pan będzie mówił mi na tak wiele różnych sposobów.

Cieszę się, o jak strasznie, niesamowicie, ogromnie się cieszę, że w Jezusie jest moje zbawienie, że wiem, że przyjdzie taki dzień, kiedy zobaczę go twarzą w twarz i nie będzie wtedy łez ani cierpienia.

Cieszę się tez, ze Pan nie zakończył jeszcze pisać mojej historii tu na ziemi. Że jeszcze nie jeden raz mnie i was zadziwi obrotem takich czy innych spraw w opowieści o życiu Magda K.

Cieszę się, że rosnę, nawet kiedy boli. Cieszę się, że wypuszczam sprawy i ludzi z dłoni, nawet jeśli strach. Cieszę się z wolności, w którą się wtedy wchodzi i ciężaru, który spada człowiekowi z ramion.

Cieszę się, że mogę uczyć się na błędach i nie muszę, naprawdę nie muszę być doskonała i bezbłędna. Ba! Nawet nie ma takiej opcji, żebym była, więc mogę wyluzować. Z czego się cieszę.

Cieszę się, że jest więcej. Ze jest więcej rzeczy do odkrycia i zrobienia w Panu. Ze jest wiecej głębi i treści w tym co się dzieje teraz niż sobie zdaję sprawę. Ze jest więcej odcisków palców Pana w tym co już minęło. I ze choć jeszcze teraz tego nie widzę, przyjdzie dzień, czy Tu czy Tam, kiedy będę wiedziała. I będę świętować z tego powodu razem z Jezusem, z aniołami i kochanymi świętymi i naszej radości nie będzie końca.

Cieszę się, że znam angielski i mogę przez to tyle ciekawych rzeczy czytać, oglądać, tyle ciekawych poznać ludzi, w tylu ciekawych miejscach być użyteczną.

Cieszę się z tych rzeczy, których nie umiem, że może się kiedyś nauczę, albo że zawsze będę potrzebowała innych w tych dziedzinach i nie spotka mnie nieszczęście jakim jest samowystarczalność.

Cieszę się, o jakże się cieszę ze Słowa Bożego, że jest Prawdą, że jest Słodką, Potężną, Pełną Mocy Prawdą. Za ten przywilej, że mogę się tą Prawdą napełniać, radować, że czuję jak Duch porusza się we mnie i potwierdza w moim sercu to co czytają oczy, to co mówią usta i zmienia się moje życie.

Cieszę się każdą chwilą kiedy jest mi tak cudownie, że aż zamykam oczy i uśmiecham się ku niebu: po przeczytaniu niezwykłego Słowa; po czymś zachęcającym, co powiedział ukochany przyjaciel; po łyczku bardzo dobrej kawy; w czasie słuchania pięknej piosenki o Jezusie; albo w czasie ciepłej, pachnącej bąbelkowej kąpieli po zmarznięciu lub po prostu po ciężkim dniu.

Ależ, ależ, ależ! Chyba mogłabym tak jeszcze długo! Miało być o czymś całkiem innym. Miało być o tym jak to człowiek nieraz czuje, że rośnie. I jak to boli. I jakie to słodkie. Ale o tym chyba innym razem, bo jak się zaczełam cieszyć to już mnie poniosło! Czego i wam życzę moi drodzy. A może... A może by tak dać się MadziMadzi sprowokować i korzystając z nastroju i luzu świąteczno-noworocznego siąśc i... zapisać z czego się cieszycie? Tak naprawdę na serio zapisać - długopisem, albo klawiszem komputerowym, ale tak zeby naprawdę było przelane na trwały nośnik, widzialne i dostępne? Możecie się zdziwić. Trudno zacząć... ale ponosi człowieka o wiele łatwiej niż by się ów człowiek kiedykolwiek spodziewał. A jak dobrze robi to na serce! Życzę wam kochani zawsze jak najlepiej. Cieszcie się. Cieszcie się nadzieją. Cieszcie się prostymi rzeczami i tymi wielkimi. Cieszcie się w Panu. Cieszcie się codziennie. A radość w Panu będzie waszą siłą. Całuję i ściskam mocno mocno. M

niedziela, 16 grudnia 2007

Obfite życie

Kochani. Dzięki za to, że czytacie i reagujecie na mojego bloga... i za dopytywanie się o to, co ze mną od ostatniego wpisu. Spieszę się więc donieść, ze z jednej strony mozna powiedziec, ze nic specjalnego się nie wydarzalo, z drugiej strony dzialo się tak duzo, ze to az głowa mała. Zalezy kto patrzy i jak patrzy. Nie wydaje się wam, jakie to smieszne - jedni uwazają za zdarzenie tylko takie rzeczy jak nowa praca, zamązpójście, przeprowadzka, smierc, narodziny, badz chociazby zakup samochodu albo, no przynajmniej telewizora plazmowego. Albo, juz nie badzmy tacy wymagający - niech będzie chociaż chomik. Otóz ja nic takiego nie zrobilam. Jestem zdrowa, nie wyszlam za maz, nie przeprowadzilam sie i nie mam chomika. Przepraszam. Bylo jedno wydarzenie z kategorii. Nabylam mianowicie szkla kontaktowe i juz je nosze prawie trzy tygodnie. Bylam na sprawdzeniu i pan doktor powiedzial, ze wszystko jest w porządalu i mogę nosić. Jest to dla mnie ciekawa zmiana. Ale tak poza tym to raczej bez zmian. Duzo pracuje, przez prace Pan mnie ksztaltuje a ludzi dotyka. Sąsiad milczy. Spotkania wszystkie co się odbywaly, odbywają się. Cwiczę regularnie na stepie oglądając moją wciąż ulubioną Joyce Meyer. Zaglądam do bratanka Natanka. Toczę modlitewną i Chrystocentryczną, czasem bardzo głęboką a czasem bardzo radosną koresponduję z Jayem Hawajczykiem. Spoko.

Ale we mnie. Ale co się dzieje we mnie. Tymczasem we mnie dzieje się nauczanie na temat obfitego życia. Nauczałam na ten temat ostanio zarówno tu na Kabatach jak i na muzykach, ale przede wszystkim to Pan mnie samą zyciowo naucza w tej materii. Otóż wpadłam ostatnio na to, że obfite życie wiąże się i zaczyna się i wychodzi od obfitości owocu w nas - owocu Ducha Świętego. Pokoju, radości, miłości, cierpliwości, etc. zajrzyjcie do Galacjan 5. Obfitość, której za nic i nigdy nie da nam świat to nie obfitość wypasionych okoliczności, ale to, że możemy kwitnąć niezależnie od okoliczności. Bo mieć pokój, kiedy dookoła jest spokojnie to każdy umie. Być cierpliwym, kiedy sytuacja nie wymaga cierpliwości, kochać, kiedy ktoś nas kocha i nie bać się, kiedy nie ma się czego bać. Wspaniałość daru Bożego polega na tym, że czy jest dobrze, czy jest trudno, my ze względu na Jego Ducha w nas możemy mieć taki sam pokój, jakby była plaża i full wypas. Nie ma takiej rzeczy, której diabeł mógłby użyć, aby okraść nas z radości i pokoju i łagodności. To ci jest dopiero obfitość!!!! I wiecie co? Jezus powiedział, że On właśnie po to przyszedł, żebyśmy to naprawdę mieli!!!! Nie żeby teoretycznie, ale żeby naprawdę. Doświadczyłam tego w tej mojej sytuacji z sąsiadem, ten pokój wbrew okolicznościom, który był zdecydowanie darem Bożym a nie wynikiem mojego spięcia... no i obudziło to we mnie apetyt, żeby pójść za ciosem i nabyć tę samą wolność także w innych dziedzinach.

Jak to zrobić? Przede wszystkim przyjąć przez wiarę to, że wszelki owoc duchowy już w nas jest, jeśli tylko jest w nas Duch Święty. Może on być nie widoczny. Tak jak nie wywołane zdjęcie już jest w aparacie, nawet jeśli na można go jeszcze obejrzeć, albo nie wyćwiczony mięsień gdzieś tam siedzi pod skórą, choć na oko nic na to nie wskazuje. Jak już to przyjmiemy przez wiarę, to możemy dziękować za ten dar Bogu i napełniać się Słowem na ten temat i modlić się tym Słowem i pilnować ust, żeby nie mówić, że go nie mamy. I nie starać się wypracować tych owoców swoimi siłami, bo wzrost daje tylko Bóg. Nawet jeśli podlewamy i nawozimy, musimy uznać, że wzrost da tylko On i że bez Niego nic nie możemy uczynić. Więc przychodzić do Niego i prosić o łaskę i wzrost.

Takich modlitw Pan chętnie wysłuchuje. I kiedy wołamy On odpowiada. Tylko, żeby być w stanie przyjąć Jego odpowiedź musimy być świadomi jednej rzeczy. Że owoc pokoju hoduje się w sytuacji, kiedy po ludzku nie sposób mieć pokój. Łagodność hoduje się w sytuacji, która po ludzku budzi gniew. Cierpliwość hoduje się w miejscu, kiedy trzeba na coś czekać i to czekanie jest trudne. I jeśli jesteśmy tego świadomi, że tak to właśnie jest, to w trudnej sytuacji zamiast obrażać się na Pana, rozpoznamy w niej Bożą odpowiedź i powiemy "Dzięki ci Panie, że dajesz mi wzrost" i będziemy jeszcze bardziej Mu się poddawać i szukać Jego łaski, pokutować kiedy upadniemy, przyjmować Jego przebaczenie, radować się Jego miłosierdziem i napełniać się Jego Słowem. Aż pewnego dnia odkryjemy, że w sytuacji, która zwykle wzbudzała nasz gniew, tego gniewu nie ma. Że jesteśmy wolni. Wow (łał).

I bardzo często w dopiero wtedy następuje odpowiedź w formie zmiany okoliczności. Bo w tej sytuacji Pan wie, że nasza obfitość nie zależy od tych okoliczności. Bo to nie to, że Pan nie chce nam dawać fantastycznych zwycięstw, takich widzialnych gołym światowym okiem. Ale droga do nich często będzie prowadzić przez góry i doły, przez sytuacje wymagające wiary i cierpliwości i wolności od lęku i gniewu... A żeby to przejść to już potrzebujemy obfitości owoców w nas. Niezależności od okoliczności.

To jest prawdziwa rewolucja, taka obfitość. Przy niej wysiada i chomik i telewizor i samochód i sąsiad i Hawajczyk i śmierć i narodziny. I właśnie to się dzieje w tej chwili w moim życiu. Pan odpowiada na moje modlitwy. I daje mi sytuacje, w których po ludzku zawsze się bałam, w których traciłam poczucie bezpieczeństwa, w których brakowało mi cierpliwości, w których litowałam się nad sobą... I w każdej z tych sytuacji po kolei, po stoczeniu walki z moim ciałkiem i koncentracją na sobie i niewiarą, Pan daje mi wzrost w takim czy innym owocu i wolność o jakiej nigdy wcześniej nie marzyłam.

Więc życie bywa wyzwaniem. Ale nigdy chyba jeszcze nie byłam tak jasno świadoma, że rosnę. I nie miałam tak często tak głębokich chwil odpoczynku w Bożym pokoju i Jego miłości i akceptacji. Czy jest łatwo? Nie. Czy jest niebiańsko? Niewątpliwie. Po stokroć i tysiąckroć TAK.

Czego i wam życzę. Całuję przedświatecznie. Pamiętajcie o Jezusie. M