piątek, 23 maja 2008

Moje Top 50 i Matisyahu

Pod spodem znajdziecie dzisiejszy wpis z wszystkimi nowinami, ale jeszcze, na otarcie łez, ze tak rzadko ostatnio pisałam, przygotowałam na samym dole strony pokaz Top 50 moich ulubiony klipów video, oczywiście chrześcijańskich :) Mam nadzieję że i wam niektóre sprawią radość :)
*
Chyba nie wytrzymam i podzielę się oddzielnie jedną piosenką, która jest tam gdzieś w środku pokazu. Podoba mi się bo jest jednocześnie prawdziwa i bardzo inna. Jak obejrzycie, to zrozumiecie sami co w niej takiego innego :) Wykonawca nazywa się Matisyahu a piosenka ma tytuł "King Without A Crown" (Król bez korony). Ponizej słowa i tłumaczenie. I jeszcze link do teledysku na You Tubie, zebyscie mogli zlokalizować, o którą piosenkę chodzi.
*
http://www.youtube.com/watch?v=hip2i9yHZ38&feature=PlayList&p=D1756CA4EC3C831A&index=1
*
You're all that I have and you're all that I need
Each and every day I pray to get to know you please
I want to be close to you, yes I'm so hungry
You're like water for my soul when it gets thirsty
Without you there's no me
You're the air that I breathe
Say sometimes the world is dark and I just can't see
With these, demons surround all around to bring me down to negativity
But I believe, yes I believe, I said I believe
I'll stand on my own two feet
Won't be brought down on one kneeF
ight with all of my might and get these demons to flee
Hashem's rays fire blaze burn bright and I believe
Hashem's rays fire blaze burn bright and I believe
Out of darkness comes light, twilight unto the heights
Crown Heights burnin' up all through till twilight
Said, thank you to my God, now I finally got it right
And I'll fight with all of my heart, and all a' my soul, and all a' my might
*
[Chorus (2x):]
What's this feeling? My love will rip a hole in the ceiling
Givin' myself to you now from the essence of my being
And I sing to my God, songs of love and healing
I want Moshiach now, time it starts revealing
*
Strip away the layers and reveal your soul
Got to give yourself up and then you become whole
You're a slave to yourself and you don't even know
Want to live the fast life but your brain moves slow
If you're trying to stay high then you're bound to stay low
You want God but you couldn't deflate your ego
If you're already there then there's nowhere to go
If you're cup's already full then its bound to overflow
If you're drowning in the water's and you can't stay afloat
Ask Hashem for mercy and he'll throw you a rope
Looking for help from God you say he couldn't be found
Searching up to the sky and looking beneath the ground
Like a King without his Crown
Yes, you keep fallin' down
You really want to live but can't get rid of your frown
You try to reach unto the heights and wound bound down on the ground
Given up your pride and the you heard a sound
Out of night comes day and out of day comes light
Said nullified to the One like sunlight in a ray,
Make room for his love and a fire gone blaze
Make room for his love and a fire gone blaze
*
And see, I lift up my eyes where my help come from
And I seen it circling around from the mountain
Thunder! You feel it in your chest
You keep my mind at ease and my soul at rest
You're not vexed When I look to the sky where my help come from
And I've seen it circling around from the mountain
Thunder! You feel it in your chest
*
Jesteś wszystkim co mam i wszystkim czego potrzebuję
Kazdego dnia modlę się bym, proszę, mógł Cię poznać
Chcę być blisko Ciebie, jestem tak głodny!
Kiedy moja dusza jest spragniona jesteś dla mnie jak woda

Bez Ciebie nie ma mnie
Jesteś powietrzem, którym oddycham
Świat czasem naprawdę jest ciemny i nic nie widzę
A te demony z kazdej strony, chcą mnie wciągnąć w negatywizm
Ale ja wierzę, tak wierzę, powiedziałem: wierzę!
Stanę mocno na nogach
Nie powalą mnie na kolana

Będę walczył ze wszystkich sił aż te demony uciekną
Promienie żaru Świętego płoną jasno i ja wierzę
Promienie żaru Świętego płoną jasno i ja wierzę
Z ciemności rodzi się światło, na wysokościach pojawia się jutrzenka
Królewskie Wyzyny płonną aż do świtu
Mówię, dziękuje ci Panie - wreszcie załapałem
I będę walczył całym sercem, z całej duszy, ze wszystkich sił
*
[Refren (2x):]
Co to za uczucie? Moja miłość wybije dziurę w suficie!

Oddaję ci całego siebie z głębi swej istoty
I śpiewam pieśni dla mojego Boga, pieśni miłości i uzdrowienia
Pragnę Mesjasza w tej chwili, czas aby zaczęło się objawienie.
*
Zedrzyj wszystkie warstwy tak aby odsłonić duszę
Musisz oddać całego siebie i wtedy będziesz uzdrowiony
Jesteś niewolnikiem siebie samego i nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy
Chcesz zyc szybkim zyciem, ale twoje myśli nie nadązają
Jeśli próbujesz dotrzeć wysoko, przygotuj sie ze wylądujesz nisko
Pragniesz Boga ale nie umiałeś spuścić powietrza ze swojego nadmuchanego Ego

Jeśli juz dotarłeś do celu to nie masz dokąd iść
Jeśli twój kielich juz jest pełny, to niczego tam nie wlejesz
Jeśli toniesz i nie mozesz utrzymać się na powierzchni

Błagaj Świętego o zmiłowanie, a on rzuci ci linę na ratunek
Szukałeś pomocy u Boga i twierdzisz ze nie mogłeś Go znaleźć?
Patrzyłeś na niebie i szukałeś w głebinach ziemi
Jak Król bez korony
Tak, ciągle upadasz
Naprawdę chcesz zyc ale nie mozesz pozbyc się kwaśnej miny

Próbujesz sięgnąć wyzyn a wciąz lądujesz na ziemi
Pozbądź się pychy a wtedy usłyszysz głos
Po nocy przychodzi dzień a z dniem nadchodzi światło
Stań się nikim wobec Tego, który jest jak promienne słońce
Zrób miejsce dla Jego miłości i płomienia miłości
Widzisz, ja podnoszę oczy tam, skąd przychodzi moja pomoc
I widzę jak nadciąga z góry
Jak dźwięk grzmotu! To się czuje w piersi.
Umysł jest spokojny, dusza wypoczywa a serce jest wolne od wzburzenia.
Kiedy patrzę tam skąd przychodzi moja pomoc
i widzę jak nadciąga z góry
Jak dźwięk grzmotu! To się czuje w piersi.

*
Podobało się? Jeśli to w waszym stylu to polecam jeszcze tego samego wykonawcy:
http://www.youtube.com/watch?v=vJ5FvaASrs0&feature=PlayList&p=D1756CA4EC3C831A&index=2
Shalom!

Dzieje się :)

Hejka! Zgodnie z obietnicą parę słów w czasie długiego weekendu. To ja dziś pozwolę sobie na ociupinę kronikarstwa, zebyscie wiedzieli nie tylko co mi chodzi po głowie, ale tez co się ze mną dzieje.

*
Z większych wydarzeń to byłam znowu w Kaliszu, zeszły weekend, 17-18 maja. Tym razem było bardziej roboczo niż ostatnio, bo tłumaczyłam dla niejakiego Briana Hayesa, jeśli komuś to coś mówi. Ale jak wiecie, ja tłumaczyć lubię, a w Kaliszu to jakoś nie da się nie zaczerpnąć czegoś za każdym razem, przynajmniej jak się jest Magdą Kwiecień. Jakoś tak to u mnie działa.
*
Rzecz się miała ogólnie, ta którą tłumaczyłam, o ojcowskim sercu Boga, o którym to można mówić tygodniami i nie wyczerpać tematu, nie mówiąc już o tym ile razy trzeba by każdego mówienia wysłuchać, żeby do człowieka dotarło. Więc było dobrze, bardzo dobrze. To co mnie najbardziej dotknęło to to, ze ciągła zajętość i zalataność to znak tego, iż coś w tej dziedzinie ojcowskiej miłości Boga i Jego łaski i miłości jeszcze nie dotarło do naszego serducha. Bo Boże życie ma swoje określone tempo, a to tempo przebiega w rytmie uderzeń Jego serca. Takie jest moje teraz marzenie i modlitwa, żeby żyć w rytmie uderzeń Jego serca, być poruszaną tylko przez Jego pragnienia i prowadzenie i nie dawać się zastraszyć światu, który chce żebyśmy się ciągle wykazywali i przebijali wszelkie normy po to, żeby być zaakceptowanymi i mieć uznanie. Boże uznanie zdobywa się inaczej, bo Bóg jest totalnie nie z tego świata. Nie znaczy to, że służenie Mu nic nie kosztuje, ale motywacje są inne i choć jest brzemię, jest ono lekkie.
*
Może głupio coś takiego pisać w środku (no już nie tak w środku, raczej ku końcowi, dzięki Bogu!) najbardziej zajętego miesiąca w tym roku. Ale choć jeszcze do końca miesiąca wiele do zrobienia, już podjęłąm pewne decyzje i mój wewnętrzny człowiek już żyje inną rzeczywistością.
*
Innym tematem, który przewijał się cały czas w Kaliszu było przebudzenie na Florydzie. Jak nie wiecie co to, zajrzyjcie na god.tv, możecie wejść przez moje linki. Coś co na początku kwietnia miało być pięciodniowym spotkaniem chrześcijan, przerodziło się w półtora miesiąca spotkań pełnych uzdrowień, a są tez świadectwa o wskrzeszeniach. Ludzie z wszystkich stron świata zjeżdżają się, żeby poprzebywać w obecności Pana i zanieść ogień do swoich miast, narodów, kontynentów. Nastawienie w Kaliszu jest ogólnego zachwytu, ale choć to co Pan robi na Florydzie jest cały czas na ustach i ludzie są zainspirowani, to można też usłyszeć takie zdanie, że nie chcemy przebudzenia z Florydy, ale przebudzenie z nieba. Bo przebudzenie nie jest związane z wielkim człowiekiem, wybranym przez Boga według bliżej nam nieznanego klucza . Przebudzenie znaków i cudów jest tam, gdzie znajduje się szczególna Boża obecność i namaszczenie. A to przychodzi z nieba w odpowiedzi na głód Boga tu na ziemi. Modliliśmy się więc wiele o to, żeby Bóg wzbudzał w naszych sercach głód Jego samego. Zeby nas obudził z naszej nijakości i ufności pokładanej w popękanych cysternach, które nie trzymają wody - czyli budowania swojego życia na wszystkim poza Nim samym!!!
*
Kiedy ostatnio oglądałam sprawozdania z Florydy, usłyszałam słowa, które są bardzo aktualne dla mojego życia. Mianowicie, że nijakość i brak obfitości w naszym życiu wynikają często z tego, że odeszliśmy od naszego pierwszego powołania, naszego pierwszego namaszczenia. Bóg daje nam różne dary w miarę jak kroczymy z Nim, ale zwykle jedno jest pierwsze, zarówno pod względem chronologii jak i miejsca jakie zajmuje w naszym przeznaczeniu. Wszystkie inne dary wydają się "nie kleić" i są ciężarem jeśli odejdziemy od tego pierwszego. W ostatnim roku przeżywałam proces wracania do mojego pierwszego powołania, jakim jest tłumaczenie i w ogóle byciem mostem, łącznikiem między różnymi językami, środowiskami, kulturami. Im bardziej stawiam to jako priorytet tym więcej się dzieje, a jednocześnie tym lżej mi na sercu i tym więcej radości i chodzenia w Bożym odpoczynku nawet kiedy kalendarz jest zapełniony po brzegi.
*
Mam już książkę, którą będę tłumaczyć - tym razem jest to powieść!!! Co więcej jest to powieść z dreszczykiem! Nagrodzona Wazną Nagrodą. Oczywiście z jakimś głębokim przesłaniem chrześcijańskim, które już niedługo poznam. Narazie zapoznałam się z grubsza z językiem, który jest w tej książce: rzecz dzieje się bowiem w czasach lekko historycznych na południu Stanów Zjednoczonych, a tam wszyscy mówią pięknym językiem, ale rzadko kiedy przypomina on literacki angielski. Dialekt na dialekcie i dialektem pogania. Czytałam ostatnio o tych facetach, których Bóg wybrał do budowania przybytku Mojżesza na pustyni. I choć robili bardzo praktyczne rzeczy, Bóg namaścił ich swoim Duchem, tak że mieli i mądrość i umiejętność do wykonania tego co mieli do wykonania. Tak sobie myślę, że bardzo mi do tego zadania potrzeba tego samego, bo po ludzku to niełatwe zadania. Ale jestem podekscytowana. Ciekawe co Pan z tego zrobi. Będę pewnie po trochu wam na ten temat donosić. Ale to dopiero pod koniec czerwca. Na razie muszę skończyć rok szkolny i posprzątać trochę po starym porządku.
*
W wakacje mam już dwa wyjazdy "tłumaczeniowe" - najpierw do Zakościela na Szkołę Chwały a potem do Lwówka Śląskiego na obóz absolwentów. Yipee! Okrutnie się cieszę z obu tych okoliczności, choć z każdej inaczej. Z Lwówka, bo wiem, że jest to szczególne miejsce, a ze Szkoły Chwały, bo to cudowna niespodzianka. Oczekuje w obu tych miejscach wspaniałego Bozego działania!!!
*
Wiecie co. Jeszcze wiele mogłabym wam pisać. O wyprawie do Kielc, którą planuję na 7-8 czerwca i z którą wiąże się jedna bardzo ciekawa okoliczność... I o tym co się u nas dzieje w naszej ursynowskiej grupce desantowej... I o pikniku na Pradze... I innych atrakcjach... Juz nie mówiąc o tym co w serduchu ogólnie gra. Ale to chyba zostawię na następny odcinek, bo mi palce się zaraz skończą, a wam oczy ;) Już niedługo będę, wierzę, znów miała możliwość pisać nieco częściej niż 2 razy w miesiącu. Już się cieszę! A póki co, życzę nam wszystkim głodu Boga i znaków i cudów i powrotu do pierwszego namaszczenia i do pierwszej miłości. Bóg jest taki dobry! I nigdy się nie zmienia. Jest Bogiem miłosiernym i łaskawym, jest Bogiem świętym i potężnym i jest Bogiem działającym cuda! Niech Twoje życie będzie nasycone Jego obecnością!!!! Całuję M

niedziela, 4 maja 2008

Światowy Dzień Modlitwy

Dziś chciałam podzielić się z wami jednym z kilku nadchodzących wydarzeń, które w tej chwili Przezywam - i to przez duze "P" :) Jak juz pisałam, koniec roku szkolnego jest dla mnie duzym wyzwaniem i czasu mi starcza jedynie na obowiązki oraz właśnie wyzej wspomniane, Przezywanie.
*
Pierwszym i juz bardzo bliskim wydarzeniem, ktore Przezywam jest Światowy Dzień Modlitwy, a Przeżywam go dlatego moze, ze ostatnio widzę, doświadczam, słyszę o tym jak Bóg wysłuchuje modlitw na skalę, której wcześniej nie znałam. Nie są to modlitwy wysłuchane w ciągu sekundy, ale takie modlitwy, w których ludzie są wierni latami, dzień po dniu, nie widząc zadnych spektakularnych zmian, a po latach nagle człowiek budzi się i widzi taka przemiane, ze to się w głowie nie mieści. Dotyczy to własnej sytuacji duszy, zdrowia, rodziny, relacji, pracy, finansów, ale dotyczy tez miast, panstw i sytuacji miedzynarodowej. Niewiarygodne rzeczy. Więc to bardzo zachęca. Zawsze poruszało mnie to, ze Bóg jest Bogiem nad narodami, ze jest Panem historii i fascynuje mnie, kiedy z perspektywy 20 lat mojego chrześcijaństwa widzę, ze przez modlitwę mozemy zmieniać historię. I choć naszych imion nie będzie w podręcznikach historii, ale w niebie będziemy znani jako History Makers - ci, którzy kształtowali Dzieje.
*
Innym powodem dla którego Przeżywam Światowy Dzień Modlitwy jest to, ze chyba zadna inna impreza nie łączy na wspólnym uwielbieniu i modlitwie tylu róznych "opcji" chrześcijańskich. Bardzo leży mi na sercu jedność chrześcijan i nie chodzi tu o jedność instytucjonalną, ale o to, zeby wszyscy naprawdę, w sercu postrzegali się jako jedno Ciało. Kiedy kościół był jeszcze bardzo młody, w Dziejach Apostolskich widzimy, ze ludzie spotykali się po domach, no bo nie było budynków kościelnych, więc co mieli robić. No i mówiło się, ze ktoś tam jest z kościoła, który spotyka się w domu Stefanasa, albo innego dobrego człowieka. Oczywiście, jak ktoś na stałe spotykał się z pewnym gronem częściej niż z innymi, to tworzyły się jakieś bliższe więzy, ale w sumie podział był bardziej logistyczny niż formalny, a kiedy Paweł zjeżdzał do miasta to cały Kościół w Mieście - np. Kościół w Koryncie, zbierał się, żeby posłuchać, co ma do powiedzenia.
*
Bardzo mi się marzy, żebyśmy postrzegali siebie, jako Kościół w Warszawie i Kościół w Polsce a nie patrzyli na innych na zasadzie "Ci Inni i My". I żeby nam naprawdę na sercu leżało, żeby rósł Kościół w Mieście, a nie tylko nasza mała grupka. Dość mam już tej całej konkurencyjności, zazdrości, zawiści, ambicji, żeby osobiście zapunkcić i przekroczyć jakąś normę, pokazując innym kościołom, ze jesteśmy lepsi. Tej jedności, o której marzę nie osiągnie się jednak przez formalne spotkania teologów i osiągnięcie jedności doktrynalnej. To chodzi o coś, co musi się dokonać w sercu poszczególnego wierzącego, a tego może dokonać jedynie Duch Święty. No i te spotkania, gdzie ludzie ze wspólnot katolickich modlą się razem z Baptystami, a różne wolne kościoły z opcji ruchu wiary i proroczego wstawiennictwa stają razem na uwielbieniu jest dla mnie jednocześnie pierwszym owocem modlitwy o jedność, jak i potężnym narzędziem w dążeniu do niej.
*
No i dlatego, między innymi, są te spotkania dla mnie tak ważne.
*
W Warszawie spotkanie to odbywa się, oczywiście 11 maja, o godz. 11 w w Hali Arena Ursynów na ulicy Pileckiego 122. Informacje na temat spotkań w innych miastach mozna uzyskać podpytując miejscowych pastorów i liderów, albo zaglądając na stronkę http://www.dzienmodlitwy.jezus.pl/. Tam tez znajdziecie więcej na temat historii i wizji Światowego Dnia Modlitwy.
*
Jakby ktoś z warszawiaków chciał się wybrać, ale głupio mu iść samemu, złapcie mnie mailem, to się umówimy. Pozdro! MadziaMadzia