czwartek, 19 listopada 2009

Boży ogród


"Każda roślina, która nie została zasiana przez mojego Ojca, zostanie wyrwana z korzeniami" (Mt 15,13)

*

Zwykle te słowa budziły we mnie różne odcienie grozy, a obrazy, pojawiające się automatycznie w moich myślach na ich dźwięk wahały się od piorunów spadających z jasnego nieba po ogniste jezioro siarki.

*

Dzisiaj jednak, jak tylko przeczytałam te same słowa, w moim sercu pojawiła się nadzieja i radość. Zobaczyłam moje życie jako ogród, który należy do Pana. Jest on pełen różnorodnych i wspaniałych roślin, które cały czas uwielbiają Boga, tęsknią za Jego obecnością i rozkoszują się tym, że są pielęgnowane, zasadzone i zaplanowane przez samego Najwyższego. 

*

Tu i ówdzie pojawiają się jednak rośliny, które szpecą ogród. Po niektórych widać od razu, że to nie chciane chwasty i szkodniki, które zabierają cenny pokarm i miejsce Bożym roślinkom. Bardzo chcę się ich pozbyć, ale ile bym nie wyrywała i wycinała, one wyrastają jeszcze mocniejsze, a im dłużej to trwa, tym większa moja frustracja i ból. 

*

Jeszcze inni są całkiem podobne do Bożych roślin. Sama je zasiałam, bo rysunek na torebce tak bardzo przypominał coś, o czym kiedyś mówił Tata, a czego w moim ogrodzie jeszcze nie było.  Niektóre roślinki są tu od tak dawna, że nigdy nie wpadłabym na to, że to nie Tata je zasadził. Że to pomysł, który pochodzi od ludzi. Nie zawsze potrafię je rozpoznać, odróżnić. A ja chcę, żeby mój ogród należał cały do Pana. I żeby urosła w nim każda dobra rzecz, którą Tata zaplanował. 

*

I w tym momencie przychodzi obietnica. "Wszystko, czego Ja nie zasiałem zostanie wyrwane. Nawet jeśli tego nie rozpoznajesz. Wszystko, co nie Ja zasiałem zostanie wyrwane z korzeniami i już nie odrośnie, i będziesz od tego wolna". 

*

Dlatego dziś modlę się z tęsknotą, ufnością i nadzieją o to, żeby Pan wyrwał z mojego ogrodu z korzeniami, to czego On sam nie zasiał. On będzie wiedział, to czego ja nie wiem. On będzie umiał to, czego ja nie umiem. Wiem, że czasem będę zaskoczona. Wiem, że czasem trzeba będzie rwać głęboko. Ale wiem, że Tata jest najlepszym ogrodnikiem i nie chce ogrodu zniszczyć, tylko uzdrowić - by twój i mój ogród oddawały były tak piękne, jak tylko mogą być. 

poniedziałek, 16 listopada 2009

Prawda o tobie?


Czytałam dziś na temat tego jak uczniowie Jezusa zrywali kłosy w szabat i o tym, jak strasznie oberwało im się z tego powodu od faryzeuszy. Jakoś dzisiaj, bardziej niż kiedykolwiek utożsamiłam się z tym, jak się wtedy musieli czuć. Wyobraziłam sobie uczniów, którzy z tego całego biegania za Jezusem zgłodnieli, zaczęli tracić siły i w związku z tym - o zgrozo!!! - wzięli i coś zjedli!

*

W tym momencie pojawiają się faryzeusze, osoby szanowane w społeczeństwie, budzące respekt a nawet nabożny lęk i czują nieodparte pragnienie, żeby wypowiedzieć się na temat ich wołającego o pomstę do nieba zachowania. Pałają świętym oburzeniem, wskazują palcami na odpowiednie fragmenty w Biblii i przywołują przykład pobożnych ludzi, którzy w życiu nie popełniliby takiego obrzydlistwa. Padają ostre słowa. Wzrok, mowa ciała, tonacja oskarżycieli sprawia, że uczniowie chcieliby zapaść się pod ziemię. Zaczynają gardzić sami sobą, a poczucie potępienia przybija ich niemal do ziemi. W ich sercach kiełkuje już wiara w to co najgorsze na swój własny temat. Nie Boża wiara, która ma moc skutecznie trzymać ich z dala od cudownych rzeczy, do których powołach ich Bóg. 

*

Wtedy jednak spojrzeli na Jezusa. Jego wzrok wyrażał smutek i gniew. Ale to nie oni go zasmucili, tylko ich oskarżyciele! 

*

Myślę, że wiem, jak ci ludzie się czuli zanim spojrzeli na Jezusa. Niestety, aż zbyt często sama tak się czuję. Dzięki Bogu, wiem już też, jak się czuli po tym, kiedy spotkali Jego wzrok i odkryli, że On ich nie potępia. Chciałabym częściej pamiętać o tym, żeby spojrzeć w Jego oczy.

*

Ten fragment bardzo mocno uświadomił mi, że Boże myślenie naprawdę jest tak bardzo inne niż ludzkie. Jego skala wartości i kryteria oceny są tak bardzo inne niż nasze. A nawet kiedy zasługujemy na krytykę i upomnienie, nastawienie Jego serca jest tak cudownie inne. On zawsze pragnie popychac nas do miejsca przebaczenia, przemiany i nie traci z oczu naszego potencjału i wspaniałego przeznaczenia, które ma dla nas. 

*

Naprawdę już czas, napisałam sobie w moim kajeciku. Naprawdę już czas, żeby to co ludzie do mnie mówią, lub nawet te rzeczy, o których "wiem, że sobie myślą" przestały kształtować moje poczucie tożsamości, sposób postrzegania swojej osoby, czy to jak się sama ze sobą czuję. Naprawdę już czas, żeby poznawać i być pod wyłącznym wpływem tego, co myśli o mnie Bóg. 

*

Tatusiu, daj mi serce otwarte na to, kiedy Ty sam dajesz mi słowo korekty przez inną osobę, ale proszę Cię o wolność od wpływu, jaki wciąż ma na mnie opinia innych ludzi. Daj mi patrzeć w Twoje oczy i odpoczywać w świadomości, że Ty jesteś najmądrzejszy, Ty wiesz najlepiej. A to, co Ty myślisz o mnie, jest nie tylko budujące, ale i prawdziwe. Nie tylko prawdziwe, ale i budujące. 

*

Kocham cię Tato. Daj nam wszystkim więcej Twojej prawdy dzisiaj. Jesteś cudowny, a Twoja prawda uwalnia. Dotykaj nas prawdą i pięknem Twojej miłości. Amen 

czwartek, 12 listopada 2009

Piękno prostoty


Jakiś czas temu bardzo zapadły mi w serce następujące słowa Psalmu:

*

"Pan strzeże ludzi pełnych prostoty: byłem bezsilny, a On mię wybawił."

(Ps 116,6 Biblia Tysiąclecia)

*

Tymczasem nam tak bardzo ciąży to, jak bardzo skomplikowane jest nasze życie. Ja sama aż nazbyt często czuję się przytłoczona ilością ludzi, zadań, zobowiązań, o których czuję, że muszę pamiętać. Wynajduję coraz to nowe pomysły na to, jak się zorganizować. Kalendarze, listy rzeczy do zrobienia, tablice korkowe, kolorowe karteczki, przypominacze papierowe, elektroniczne, dźwiękowe i sama nie wiem jakie jeszcze. I tak wciąż nie mogę się połapać.

*

A tu nagle przychodzi takie Słowo. Że Pan strzeże człowieka pełnego prostoty. Który przychodzi do Niego, kiedy potrzebuje pomocy i doznaje Jego wybawienia. Proste.

*

Ktoś kiedyś powiedział, że to nie nasze życie jest skomplikowane, tylko nasze podejście do niego. Ilość czynności, którą wmawiamy sobie, że musimy wykonać. Ilość ludzi, którym wierzymy, że nie możemy odmówić. Ilość rzeczy bez których wydaje nam się, że nie możemy się obejść. Tak bardzo pragnę odłożyć to wszystko na bok i odnaleźć tę prostotę, którą znajduję w Jezusie i Jego życiu. Tę prostotę, którą On tak kocha i której pragnie nas nauczyć. Dlaczego tak trudno ją znaleźć, zdefiniować, zastosować? Czasem czuję się jakbym szukała jej w nieprzezroczystej wodzie i co wydaje mi się, że dostrzegam jej zarys i wyczuwam ją pod palcami, ona znowu się rozpływa i oddala... Prostota. Jak bardzo za nią tęsknię.

*

Nawet na modlitwie, w niektóre dni - o wiele częściej niż bym sobie życzyła - przytłacza mnie cała wiedza o modlitwie, którą nabyłam przez ostatnie dwadzieścia lat. Co dobry chrześcijanin powinien w każdej modlitwie zawrzeć. Jak się zwracać do Taty, do Jezusa i do Ducha Świętego. Kiedy związywać a kiedy gromić. Kiedy siedzieć cicho i czekać na Pana. Kiedy łamać, burzyć i ogłaszać. Co ogłaszać. Czego się wyrzekać...  Ciągle się coś przypomina i zamiast przyjść z prostotą do Stwórcy, próbuję okiełznać i ogarnąć wszystkie reguły, zasady i konieczności.

*

Prostota. Tak bardzo za nią tęsknię.

*

Odwiedziła nas ostatnio pewna piękna chrześcijanka z Białorusi. Pracuje na codzień w stołówce, gdzie rozdaje obiady staruszkom, którzy prawie nic na tym świecie nie mają. Przyjechała spotkać się z konsulem, żeby móc pojechać na ślub do córki za wielką wodą. Była już w odpowiednich ambasadach w Kijowie i Petersburgu, gdzie otrzymała odmowę. Przyjechała więc z wielką walizką do Warszawy, gotowa do długiej podróży nad oceanem. "W Panu cała nadzieja" powiedziała, śmiejąc się. Modliło się za nią chyba pół świata. Latała, załatwiała, w międzyczasie opowiadała o wielkich i cudownych rzeczach, które Pan czyni dla tych, którzy pokładają w Nim prostą i dziecięcą ufność. Pomodliła się nad chorą Patusią, której gorączka natychmiast spadła z 38,5 do 37, a Patusia sama o mało z łóżka nie spadła z wrażenia. Dziewczyna już prawie rok należy do Pana, a mówi, że od nawrócenia to nic tak mocnego jej nie spotkało.

*

W poniedziałek rano ta piękna niewiasta zawitała do naszego domu, mając niewiele więcej poza prostą wiarą, że Bóg widzi serce matki, która pragnie błogosławić swoim dzieciom, a dziś, w czwartek, już jest u córki, tak daleko, że aż boję się o tym myśleć. 

*

Tak sobie dzisiaj się modliłam. Panie zmiłuj się nad tą naszą Polską. Nad tą Europą. Z naszym wymądrzaniem się, pokładaniem ufności w sobie, w naszych planach i możliwościach. Z naszym poziomem edukacji i cywilizacji, z naszymi strategiami, taktykami, programami. Zmiłuj się nad nami i daj nam tę prostotę wiary, którą widzimy tym wyraźniej, im dalej od Zachodu. Daj nam prostotę w kościele, w domu, w pracy, w zwykły dzień i od święta. Prostotę wiary, prostotę życia, prostotę miłości. Daj nam przychodzić do Ciebie jak dzieci. Bez bagażu wiedzy, bez kombinacji. Zrób z nami coś, Tatusiu,  żebyśmy pojęli nareszcie te rzeczy, które ty od wieków zakrywasz przed mądrymi i roztropnymi, a objawiasz prostaczkom. Amen. 

piątek, 6 listopada 2009

Prawda, która wyzwala

W tym tygodniu towarzyszy mi ta piosenka. Kiedy czuję, że tracę siły, że znowu się spinam, że zbyt nieważne sprawy zaczynają się robić dla mnie zbyt ważne - włączam tę piosenkę i mam wrażenie, że 300 kilo i 500 atmosfer schodzi mi natychmiast z ramion. Jeśli tobie też zdarza się być utrudzonym i zmęczonym... Zamknij oczy, sercem spójrz w oczy Jezusowi i zaśpiewaj razem z Beatką...

*