Czy to nie jest zadziwiające, jak nieraz w ciągu paru krótkich dni, kazda ksiązka, artykuł, audycja, program, których słuchasz mówi ciągle o jednym i tym samym? Ja rozumiem, zeby to się powtórzyło raz, albo dwa. Ale nieraz natęzenie tych powtórzeń jest tak duze, ze człowiek juz nie moze uciec przed podejrzeniem, ze chyba Bóg próbuje zwrócić mu na coś uwagę.
*
Coś takiego spotkało mnie w tygodniu, który właśnie minął. A obrazem, który powtarzał mi się bez przerwy, i jak niektórzy mówią "na wciąż", był obraz zasłony przybytku, która rozdarła się w tym samym momencie, kiedy Jezus oddał zycie na Krzyzu za kazdego z nas. Zasłona, która oddzielała ludzi od Boga w jednej chwili rozchyliła się i otworzył się wolny przystęp do Miejsca Najświętszego. Dla mnie i dla ciebie otworzył się dostęp do Pana i Stwórcy wszechświata. Naszego Ojca. Tego, który nie tylko kocha, ale który jest miłością. I doskonałością. I dobrocią. Który nie tylko przygotował dla nas nagrodę, ale który sam jest naszą nagrodą. Nie ma nic wspanialszego, co mogłoby nam się przydarzyć i czego moglibyśmy pragnąć niż On.
*
To jednak nie wszystko. Kazde przesłanie o rozdartej zasłonie, które słyszałam podkreślało pewien szczegół tego wydarzenia: a mianowicie to, że zasłona rozdarła się z góry na dół. Coś całkiem nienaturalnego. Jeśli już, to człowiek by sobie wyobrażał, że mogłaby się podrzeć od dołu, szczególnie gdyby nią pociągnać mocno w dwie strony. Ale nie, ona rozdarła się od góry na dół. Od strony nieba, ku ziemi. A więc jednak ktoś tę zasłonę faktycznie szarpnął w dwie strony, powodując rozdarcie. Tym kimś był Zasiadający na Tronie. Bóg.
*
Trudno mi wyrazić słowami to, co poruszyło moje serce, kiedy to wreszcie do mnie dotarło. Bo to właściwie coś, co ja głową i tak bardzo dobrze wiem od dawna. A mianowicie, ze wszelkie przyblizenie do Boga, wszelki dostęp do Niego, wszelki postęp duchowy, wszelkie nasze nawrócenie, wszelkie poznanie Bożego serca, wszelki objawienie, wszelki owoc, wszystko pochodzi od Boga. Nie pochodzi z naszych wysiłków. Gdzieś nam coś tak ciągle się dziwnie kojarzy, niby, ze jak człowiek popości 3 dni w tygodniu zamiast jednego, to dostęp do Boga będzie bardziej otwarty niż jest. Ze jak się będzie wołać do Niego tyle a tyle godzin i w ten czy inny sposób, to uzyska się efekt w formie nie wiadomo jakiego przełomu albo downloadu nadprzyrodzonej informacji. Ze jak wreszcie wpadnę na właściwy trop, ze jak odpowiednio sie spręzę, to wtedy juz na pewno Się Wydarzy. To coś, co jeszcze się nie wydarzyło.
*
I takim sposobem, jeśli po tej czy innej duchowej akcji coś się zaczyna dziać, mamy pokusę, aby uważać, że to dzięki temu co zrobiliśmy.
*
Jeśli natomiast pomimo naszych działań, nie dzieje się nic, czujemy się winni i myślimy co robimy nie tak. Może robimy za mało? Może w niewłaściwy sposób? I wdaje się poczuce winy, zniechęcenie, spięcie, lęk, wrazenie oddalenia od Boga. I co jeszcze. Ale na pewno nic dobrego.
*
Tymczasem jeśli cokolwiek się dzieje, to dlatego, ze Bóg to zainicjował. Dlatego, ze On sam, od góry rozdarł zasłonę między duszą a duchem, między ziemią a niebiem, między naszą niemocą a Jego wszechmocą. Tak. My mamy okazać posłuszeństwo. Ale to dzięki Jego łasce w ogóle widzimy, czemu mamy być posłuszni. To dzięki Jego łasce nasze pragnienie posłuszeństwa ma szansę zamienić się w czyn. To dzieki Jego łasce pragniemy wołać o miłosierdzie, o prowadzenie, o mądrość. To On. To On wszystko zaczął. On zna najlepszy moment i sposób. On wie wszystko. On jeden jest mocny. A my, kiedy unizymy się pod Jego potęzną ręką, wtedy On nas wywyzszy - w stosownej porze.
*
Choćbysmy nie wiem ile się spinali, nie wyprodukujemy niczego, czego On nie zrobi. Jesteśmy w tak wzruszający sposób całkowicie zależni od Niego. Budzi to we mnie jednocześnie poczucie bezsilności, i pokoju, i ulgi i pragnienie modlitwy, wołania, uwielbienia, wstawiennictwa, wywyższenia Jego imienia, pokuty, nawrócenia, posłuszeństwa. Budzi nadzieję. Wiarę. Budzi miłość do tego, w którym mogę wszystko. A bez którego nic.
*
Kochani. Zyczę nam wszystkim, zebyśmy pamiętając o zasłonie rozdartej od góry, odpoczęli po naszych własnych uczynkach, a stali się podatnymi narzędziami w tych dziełach, które wykonuje nasz Bóg.
*
Niech wam Pan obficie błogosławi, gdziekolwiek jesteście, głębszym poznaniem Jego samego, i objawieniem, ze to właśnie On sam, w swoim nieskończonym pięknie, jest naszą nagrodą. Uściski :) M