środa, 10 marca 2010

Ku pamięci

Ja dziś chciałam tylko napisać kilka słów ku pamięci kota naszego rodzinnego, który w zeszły piątek, w czternastym bodajże roku swojego kociego życia, czyli w całkiem sędziwym wieku, zakończył swoją bytność na tym świecie. Jeśli ktoś czyta tego bloga od jakiegoś czasu, to słyszał już o Guciu, jako że to on jest Kotem, Który Uratował Małżeństwo Moich Rodziców. Jak to w takich chwilach, nachodzi człowieka refleksja nad całokształtem życia tego, który odszedł i powiem wam, że Pan jakoś bardzo do mnie mówi przez to moje rozmyślanie nad życiem Gucia.
*
Gucio był narzędziem w Bożym ręku i to nie byle jakim. Uratowanie czyjegoś małżeństwa to nie byle sprawa. Gdyby moi rodzice się rozwiedli, ile to byłoby zranień, miotania się, ile być może latami nieuleczonych ran. Lepiej nie myśleć. A i po spełnieniu tej niezmiernie ważnej roli nieustannie, aż do ostatnich swoich dni, dostarczał niezwykłej radości całej rodzinie, a i ogromnej pociechy moim rodzicom, kiedy kolejne dzieci wykruszały się z domu. Jest to ponad wszelką wątpliwość Kot, Który Wypełnił Wolę Bożą Dla Swojego Życia. A przy tym w ogóle się nie naszarpał. Po prostu był dokładnie tym, kim był i pozwalał Bogu, aby niósł go tam, gdzie w danej chwili, ze swoim unikalnym zestawem kocich cech, był akurat najbardziej potrzebny. Był przez to doskonałym instrumentem... ale nie był traktowany instrumentalnie. Wręcz przeciwnie, był kochany i bardzo doceniany, a ci którzy go znali i kochali, będą za nim bardzo tęsknić.
*
To bardzo piękne życie, takie życie Guciowe. Ja wiem, że z ludźmi jest sprawa trochę bardziej skomplikowana. Mamy wolną wolę, wybory do podejmowania itd. Ale i tak nie mogę się pozbyć wrażenia, że Bóg chce mi przez to wszystko powiedzieć coś o tym, jak mogę być Jego doskonałym narzędziem. O tym, że kiedy po prostu dam Mu się nieść, On będzie stawiał mnie tam, gdzie sam fakt, iż jestem tym, kim On mnie stworzył, będzie spełniał jakieś Jego mądre i pełne miłości cele. Że nie zawsze muszę nawet wiedzieć jakie to są cele, a czasem nawet nie muszę być świadoma, że jestem przez Niego używana. Że niczego przy tym nie stracę a zyskam tak wiele rzeczy, za którymi na tę chwilę tylko tęsknię. Że ja też mogę wypełnić wolę Bożą dla mojego życia, a przy tym w ogóle się nie naszarpać, nie "nafrustrować" i nie nakombinować.
*
Tak sobie właśnie myślę, kiedy wspominam Gucia. Tak to za mną chodzi i rodzi jakoś tęsknotę. Tak bym chciała, żeby coś z tej prostoty naprawdę stało i stawało się coraz bardziej moim udziałem. Czego też nam wszystkim życzę. Pozdrawiam serdecznie, M

0 komentarze: