piątek, 23 maja 2008

Dzieje się :)

Hejka! Zgodnie z obietnicą parę słów w czasie długiego weekendu. To ja dziś pozwolę sobie na ociupinę kronikarstwa, zebyscie wiedzieli nie tylko co mi chodzi po głowie, ale tez co się ze mną dzieje.

*
Z większych wydarzeń to byłam znowu w Kaliszu, zeszły weekend, 17-18 maja. Tym razem było bardziej roboczo niż ostatnio, bo tłumaczyłam dla niejakiego Briana Hayesa, jeśli komuś to coś mówi. Ale jak wiecie, ja tłumaczyć lubię, a w Kaliszu to jakoś nie da się nie zaczerpnąć czegoś za każdym razem, przynajmniej jak się jest Magdą Kwiecień. Jakoś tak to u mnie działa.
*
Rzecz się miała ogólnie, ta którą tłumaczyłam, o ojcowskim sercu Boga, o którym to można mówić tygodniami i nie wyczerpać tematu, nie mówiąc już o tym ile razy trzeba by każdego mówienia wysłuchać, żeby do człowieka dotarło. Więc było dobrze, bardzo dobrze. To co mnie najbardziej dotknęło to to, ze ciągła zajętość i zalataność to znak tego, iż coś w tej dziedzinie ojcowskiej miłości Boga i Jego łaski i miłości jeszcze nie dotarło do naszego serducha. Bo Boże życie ma swoje określone tempo, a to tempo przebiega w rytmie uderzeń Jego serca. Takie jest moje teraz marzenie i modlitwa, żeby żyć w rytmie uderzeń Jego serca, być poruszaną tylko przez Jego pragnienia i prowadzenie i nie dawać się zastraszyć światu, który chce żebyśmy się ciągle wykazywali i przebijali wszelkie normy po to, żeby być zaakceptowanymi i mieć uznanie. Boże uznanie zdobywa się inaczej, bo Bóg jest totalnie nie z tego świata. Nie znaczy to, że służenie Mu nic nie kosztuje, ale motywacje są inne i choć jest brzemię, jest ono lekkie.
*
Może głupio coś takiego pisać w środku (no już nie tak w środku, raczej ku końcowi, dzięki Bogu!) najbardziej zajętego miesiąca w tym roku. Ale choć jeszcze do końca miesiąca wiele do zrobienia, już podjęłąm pewne decyzje i mój wewnętrzny człowiek już żyje inną rzeczywistością.
*
Innym tematem, który przewijał się cały czas w Kaliszu było przebudzenie na Florydzie. Jak nie wiecie co to, zajrzyjcie na god.tv, możecie wejść przez moje linki. Coś co na początku kwietnia miało być pięciodniowym spotkaniem chrześcijan, przerodziło się w półtora miesiąca spotkań pełnych uzdrowień, a są tez świadectwa o wskrzeszeniach. Ludzie z wszystkich stron świata zjeżdżają się, żeby poprzebywać w obecności Pana i zanieść ogień do swoich miast, narodów, kontynentów. Nastawienie w Kaliszu jest ogólnego zachwytu, ale choć to co Pan robi na Florydzie jest cały czas na ustach i ludzie są zainspirowani, to można też usłyszeć takie zdanie, że nie chcemy przebudzenia z Florydy, ale przebudzenie z nieba. Bo przebudzenie nie jest związane z wielkim człowiekiem, wybranym przez Boga według bliżej nam nieznanego klucza . Przebudzenie znaków i cudów jest tam, gdzie znajduje się szczególna Boża obecność i namaszczenie. A to przychodzi z nieba w odpowiedzi na głód Boga tu na ziemi. Modliliśmy się więc wiele o to, żeby Bóg wzbudzał w naszych sercach głód Jego samego. Zeby nas obudził z naszej nijakości i ufności pokładanej w popękanych cysternach, które nie trzymają wody - czyli budowania swojego życia na wszystkim poza Nim samym!!!
*
Kiedy ostatnio oglądałam sprawozdania z Florydy, usłyszałam słowa, które są bardzo aktualne dla mojego życia. Mianowicie, że nijakość i brak obfitości w naszym życiu wynikają często z tego, że odeszliśmy od naszego pierwszego powołania, naszego pierwszego namaszczenia. Bóg daje nam różne dary w miarę jak kroczymy z Nim, ale zwykle jedno jest pierwsze, zarówno pod względem chronologii jak i miejsca jakie zajmuje w naszym przeznaczeniu. Wszystkie inne dary wydają się "nie kleić" i są ciężarem jeśli odejdziemy od tego pierwszego. W ostatnim roku przeżywałam proces wracania do mojego pierwszego powołania, jakim jest tłumaczenie i w ogóle byciem mostem, łącznikiem między różnymi językami, środowiskami, kulturami. Im bardziej stawiam to jako priorytet tym więcej się dzieje, a jednocześnie tym lżej mi na sercu i tym więcej radości i chodzenia w Bożym odpoczynku nawet kiedy kalendarz jest zapełniony po brzegi.
*
Mam już książkę, którą będę tłumaczyć - tym razem jest to powieść!!! Co więcej jest to powieść z dreszczykiem! Nagrodzona Wazną Nagrodą. Oczywiście z jakimś głębokim przesłaniem chrześcijańskim, które już niedługo poznam. Narazie zapoznałam się z grubsza z językiem, który jest w tej książce: rzecz dzieje się bowiem w czasach lekko historycznych na południu Stanów Zjednoczonych, a tam wszyscy mówią pięknym językiem, ale rzadko kiedy przypomina on literacki angielski. Dialekt na dialekcie i dialektem pogania. Czytałam ostatnio o tych facetach, których Bóg wybrał do budowania przybytku Mojżesza na pustyni. I choć robili bardzo praktyczne rzeczy, Bóg namaścił ich swoim Duchem, tak że mieli i mądrość i umiejętność do wykonania tego co mieli do wykonania. Tak sobie myślę, że bardzo mi do tego zadania potrzeba tego samego, bo po ludzku to niełatwe zadania. Ale jestem podekscytowana. Ciekawe co Pan z tego zrobi. Będę pewnie po trochu wam na ten temat donosić. Ale to dopiero pod koniec czerwca. Na razie muszę skończyć rok szkolny i posprzątać trochę po starym porządku.
*
W wakacje mam już dwa wyjazdy "tłumaczeniowe" - najpierw do Zakościela na Szkołę Chwały a potem do Lwówka Śląskiego na obóz absolwentów. Yipee! Okrutnie się cieszę z obu tych okoliczności, choć z każdej inaczej. Z Lwówka, bo wiem, że jest to szczególne miejsce, a ze Szkoły Chwały, bo to cudowna niespodzianka. Oczekuje w obu tych miejscach wspaniałego Bozego działania!!!
*
Wiecie co. Jeszcze wiele mogłabym wam pisać. O wyprawie do Kielc, którą planuję na 7-8 czerwca i z którą wiąże się jedna bardzo ciekawa okoliczność... I o tym co się u nas dzieje w naszej ursynowskiej grupce desantowej... I o pikniku na Pradze... I innych atrakcjach... Juz nie mówiąc o tym co w serduchu ogólnie gra. Ale to chyba zostawię na następny odcinek, bo mi palce się zaraz skończą, a wam oczy ;) Już niedługo będę, wierzę, znów miała możliwość pisać nieco częściej niż 2 razy w miesiącu. Już się cieszę! A póki co, życzę nam wszystkim głodu Boga i znaków i cudów i powrotu do pierwszego namaszczenia i do pierwszej miłości. Bóg jest taki dobry! I nigdy się nie zmienia. Jest Bogiem miłosiernym i łaskawym, jest Bogiem świętym i potężnym i jest Bogiem działającym cuda! Niech Twoje życie będzie nasycone Jego obecnością!!!! Całuję M

0 komentarze: