sobota, 27 września 2008

Loosing control

Witam was kochani moi w ten słoneczny jesienny dzień! Nareszcie mamy jakiś kawałek czegoś co przypomina Babie Lato a ja nareszcie wzięłam się za zapisanie nowego posta. To słowo - "nareszcie" - dosyć dobrze opisuje to co czuję po tych wakacjach. Nareszcie. Nareszcie zaczyna w praktyce docierac do mnie prawda, ze wiecej jest radosci w dawaniu niz w braniu, ze kiedy człowiek nalezy do Boga nie ma miejsca na lęk, ze wolność przychodzi tylko wtedy kiedy jedynym naszym zabezpieczeniem i nadzieją jest On sam.

*
Skusiłam się ostatnio, żeby zamówić książkę sobie do czytania w języku angielskim, której tytuł w przekładzie brzmiałby coś typu "Straciłam kontrolę nad moim życiem i nie posiadam się z radości". To tez dość dobrze opisuje mój stan po wakacjach. Oczywiście nie chodzi o bezbozny chaos, ale o nowy poziom oddania kontroli Panu. Mam rózne zobowiązania i oczywiście ich dotrzymuje. Ale częściej niż kiedykolwiek nie mam pojęcia co się zdarzy nawet za parę godzin. Komu będę mogła usłuzyć i w jaki sposób. Kogo odwiedzę. Kiedy wyjdę, kiedy wrócę. Czy napewno się dobrze wyśpię. Kto się u mnie zatrzyma i na jak długo. Co komuś oddam, co od kogo dostanę. Kto zadzwoni, kogo poznam, kto będzie mnie potrzebował a kogo ja będę potrzebować. Niesamowite rzeczy. Życie zrobiło się tak ciekawe i tak zaskakujące, że nawet nie potrafiłabym tego wszystkiego opisać. Moje zycie zaczęło nawet - o zgrozo!!! - przypominać do jakiegoś stopnia wyryty w mojej świadomości stereotyp zycia Artysty! Ale jest cena. Ceną jest to że nie wiem co będzie i do niczego ani nikogo poza Jezusem nie przywiązuję się na śmierć i życie. To piękne uczucie. Polecam.
*
(Choć oczywiście troszeńki się przywiązuję, w tym nie ma nic złego. Muuua)
*
Tak więc toczę spokojne w sercu a na zewnątrz przepełnione niespodziankami życie. Tłumaczę obecnie ksiązkę nową. Nazywa się Moc modlitwy kobiety i jest pięknym darem od Pana dla mnie na ten czas. Mówi właśnie o tym. Że Bóg naprawdę jest. Że w Nim naprawdę jest uciszenie duszy mojej. Że w Nim jest moje zaspokojenie. Że każda inna studnia jest popękana i nie utrzyma wody. Naprawdę kazda. Naprawdę.
*
Niedługo konferencja w Kaliszu, juz za tydzien. Tytuł: Obys rozdarł niebiosa i zstąpił. Myśle, że to musi dotyczyć głodu Boga i tęsknoty za Nim. Więc dobre miejsce dla mnie. Bo ja jestem głodna. Moze się tam zobaczymy? A nawet jak nie, to niech cię tam gdzie jesteś dopadnie świeży głód Jego obecności i niech dopadnie cię też zaspokojenie. A potem jeszcze większy głód. I tak dalej :))) Całuję mocno i uśmiecham się promiennie. M

1 komentarze:

Anonimowy pisze...

Cześć! Cieszę, że jedną z tych niespodzianek stanowi Basia. Dzięki ogromne za to, co dla niej robisz! Mam ograniczone możliwości by jej pomóc, ale wierzę, że Bóg wie kim i w jakim stopniu się posłużyć. Moja wiara stoi obecnie w opozycji do emocji. W tym chaosie, wśród tak wielu przeciwności, trudno czasem pielęgnować w sercu przekonanie, że Pan nie stracił kontroli, że ma plan. Dziękuje Mu jednak za to, co wydaje mi się dobre, za każdy przejaw Jego obecności i troski. Pozdrawiam Cię serdecznie. Gosia