*
Od czasu ostatniej wizyty w Kaliszu miałam juz kilka okazji czuć się rozpieszczaną, a kolejnym wspaniałym przejawem Ojcowskiej miłości Boga do mnie była możliwość uczestniczenia w czwartek w koncercie Kirka Franklina tu w Warszawie. Kirk to pierwszej jasności gwiazda muzyki gospel łamane przez hip-hop łamane przez wszelkie muzyczne szaleństwo, a przy tym osoba niezwykle ciekawa w sensie ogólnoludzkim, o bardzo burzliwej i trudnej historii życiowej, pełnej cudów Bożej łaski i ratunku. W związku z własnymi trudnymi przejściami kocha on otwierać drogę do twórczości i lepszego życia różnym uzdolnionym osobom, które bez jego pomocy miałyby marne szanse na wyjście z róznych zyciowych zawirowan. Jego piosenki są pełne pasji dla Jezusa i miłości do tych, którzy szczególnie potrzebują doświadczenia Boga jako swojego obrońcy, ludzi, którzy są ofiarami najrózniejszych form niesprawiedliwości, takich jak dyskryminacja, choroby, przemoc w domu, bieda etc. Bardzo to po linii tego, co Bóg kładzie mi na sercu mniej więcej od początku wakacji i jest to kolejna odpowiedz na moją modlitwę, aby Pan otwierał moje oczy i serce na niesprawiedliwość, która dzieje sie wokół mnie, a uczył mnie szukać w tych sytuacjach Jego sprawiedliwości i o nią się starać. W końcu Jezus sam mówi, ze mamy wpierw szukać Królestwa Bożego i jego sprawiedliwości a wszystko inne będzie nam dodane. Marzę więc o tym, zeby przestać zabiegać przede wszystkim o własne przetrwanie czy spełnienie, a zapominając o sobie, szukać tego co Jemu lezy na sercu. Na pewno można się sporo takiej postawy nauczyć od Kirka.
*
Uczestnictwo w tym koncercie było dla mnie objawem rozpieszczania jeszcze z paru powodów. Po pierwsze bilety były bardzo drogie, nawet jak na moje "obfitsze" miesiące, a Pan zachęcił mnie, zebym wydała na nie pieniądze w najnajnajchudszym miesiącu roku - i w ogóle nie odczułam tego niespodziewanego, duzego wydatku. Tata zatroszczył się o to, by nie było to dla mnie w ogóle obciązeniem. Po drugie mogłam się wyskakać i wyszaleć tanecznie, bo muzyka i charakter koncertu są bardzo w tym kierunku, a ja tak uwielbiam tańczyć dla Jezusa!
*
Jeszcze jedna kwestia tyczyła mojego zwyczaju martwienia się, z którego Tata konsekwentnie leczy mnie od jakiegoś czasu i choć, oczywiście, staram się bardzo być "pacjentką współpracującą", to i tak obrócenie długotrwałego nawyku o 180 stopni zajmuje trochę czasu. Pan Bóg pomaga mi w tym procesie również przez ludzi, a w te wakacje szczególnie przez jednego niezwykle wyluzowanego nowego kumpla, który jest niezwykłym błogosławieństwem dla mnie w tej dziedzinie (i nie tylko w tej, ale w tej bardzo). Kumpel nieodmiennie na moje martwienia mówi mi "Dziewczyno wyluzuj, nie martw się na przyszłość" i rzeczywiście, w kazdej z sytuacji, kiedy słyszałam od niego te słowa, Pan zawsze, nieodmiennie, wychodził naprzeciw moim potrzebom, jako mój opiekun i Tata. Na tym koncercie niestety kumpla nie było, ale kiedy koncert przeciągnął się poza godziny kursowania komunikacji miejskiej usłyszałam w myślach jego głos mówiący mi, zeby nie martwić się na przyszłość i w odpowiedzi wzbudziła się w moim sercu nie tyle lekkomyślność (nie chodzi przecież o to, zeby popaść w drugie ekstremum, ale zeby dojść do punktu równowagi), ale wiara, ze skoro Tata mnie tu zaprosił, to Tata się mną zaopiekuje w drodze powrotnej. Dawniej albo bym wyszła z tego koncertu wcześniej, albo ostatnią część spędziła bawiąc się na pół gwizdka a więcej denerwując się jak długo to jeszcze potrwa i co się potem ze mną stanie. Tymczasem świetnie się bawiłam do długo po północy, a potem, wyobraźcie sobie, zaraz po koncercie podeszła do mnie całkiem obca bardzo miła babeczka, pytając, czy ktoś potrzebuje podwózki w kierunku Mokotowa, bo ona ma 4 miejsca. Zabrałam się ja i jeszcze kilka osób które znalazłam po drodze, a z nową znajomą miałyśmy okazję budować się nawzajem niezwykle wspaniałymi świadectwami Bożego działania w naszym zyciu. Ponad wszelką wątpliwość było to spotkanie zaplanowane przez Tatę w niebie!!!
*
A więc wygląda na to, ze moze naprawdę wreszcie... ??? !!! Wierzę że tak, że nadchodzi kolejny moment przełomu, kiedy będę oglądać długo wypatrywane zmiany. Już kilka takich momentów przeżyłam, najpierw jeśli chodzi o różne zniewolenia trzymające mnie jeszcze długo po nawróceniu, potem jeśli chodzi o marzenia dotyczące doświadczenia kościoła i znalezienia duchowych ojców. I tak jak wtedy trudno było uwierzyć, ze nadejdzie dzień, kiedy coś się zmieni - a jednak ten dzień w końcu nadszedł - tak samo teraz nadchodzi, wiem, ze nadchodzi czas pokoju jakiego jeszcze nie znałam, wierzę w to! Widzę już chmurkę na horyzoncie, z której spadnie wkrótce ulewa pokoju, deszcz przemiany, strumienie łaski.
*
Jeśli jesteś poddany Bogu i głodny Jego prowadzenia a mimo to czekasz juz bardzo długo na Bozą odpowiedz w jakiejs sprawie, bardzo bym chciała, zeby ten wpis był dla Ciebie zachętą, tak samo jak dla mnie. Na wiele rzeczy czekałam nawet po kilkanaście lat, ale kiedy Bóg otworzył niebiosa i okazał moc swojego ramienia, radość była nieporównywalna do jakejkolwiek innej radości, całkowicie niezapomniana, odmieniająca na zawsze serce. A i ja przeciez nie wszystkiego się jeszcze doczekałam. Są głębokie rzeczy we mnie, które czekają już 20 lat, albo i dłuzej! Niemniej pośród tego czekania Pan jest moją siłą, moja radością, moją pieśnią, moją pociechą, moim źródłem miłości i pocieszenie każdego dnia. Ciągle pragnę, ale już dziś mogę powiedzieć: Nie brak mi niczego. Modlę się, żeby mogło to być także i Twoją modlitwą.
*
A dla tych, którzy lubią Kirka Franklina, albo chcieliby go poznać, załączam na samym dole prawej kolumny nową playlistę z jego utworami. Enjoy!!!
*
Całuję, M
0 komentarze:
Prześlij komentarz