Kochani. Dziś raczej nietypowo, bo dzisiaj to ja potrzebuje zachęty. Ale moze będzie dla was jakimś zbudowaniem to, ze nie ma ludzi, którzy nie byli by nigdy w sytuacji, kiedy potrzebują wsparcia i poddźwignięcia ze strony innych. Wszyscy potrzebujemy siebie nawzajem.
*
Ostatni mój post był o wezwaniu do walki, na które to wezwanie zareagowałam, jak mozecie przeczytać ponizej, z gotowym sercem i pasją. Nic dziwnego więc, że walka nadeszła. Ale tak jak to w zyciu chrześcijańskim bywa, kiedy zgadzamy się na coś radykalnego, zwykle odkrywamy, ze nie wiedzieliśmy na co się zgadzamy i ze kiedy to, na co się zgodziliśmy nadchodzi, jest to o wiele trudniejsze i bardziej bolesne niz zakładaliśmy, a my wcale nie potrafimy zachować się tak dzielnie, jak się spodziewaliśmy.
*
Walka nadeszła i uderzyła przede wszystkim nie we mnie, ale w osoby, które kocham. Bardzo kocham. Poważnymi chorobami, okropnymi opresjami. Chyba spodziewałam się, że będzie mnie bolało, i przygotowałam się na to. Nie przygotowałam się na ból bliskich, wobec którego jestem, tak po ludzku, całkowicie bezsilna.
*
Kiedy byłam jeszcze na konferencji z Dale'm, tej bojowniczej, miałam sen o tym że zjeżdżam na wielkich zjeżdzalniach z wielkiej góry. Zjezdzał ze mną jeszcze ktoś, kogo twarzy nie pamiętam. Miałam wrażenie, że jest bardzo ważne, słuszne i pożądane, żebym dotarła na dół góry. Na każdym podeście, który oddzielał poszczególne etapy zjeżdżalni, ktoś zły próbował nam przeszkodzić w dalszej drodze, zawsze jednak udawało nam się wyrwać i pędzić dalej. Obudziłam się nieco zbita z tropu, bo droga w dół to symbol często kojarzący się negatywnie. A tu wydawało mi się, że własnie jazda, i to szybka, w dół to radosna i piękna wola Boga, a ci, którzy chcą w tym procesie przeszkodzić, reprezentują duchową ciemność. Kiedy pytałam Pana, przypomniał mi się wodospad z książki "Jak nogi łań na wyżynach" i trochę podobny motyw potem potwierdziła mi moja bratowa. Zjeżdżanie w dół, schodzenie z wyżyn, to opuszczanie naszego ciepłego mieszkanka z Bogiem, branie swojego krzyża i naśladowanie Jezusa w słuzbie drugiemu człowiekowi, słuzbie, która zakłada prawdziwe zapieranie się siebie i umieranie dla siebie. Znaczy to tez, jeszcze bardziej, schodzenie z góry pychy do miejsca pokory i złamania przed Bogiem, kiedy już nie liczymy w ogóle na siebie i kiedy On wreszcie moze działać.
*
I to mi się zgadza, szczególnie to ostatnie. Wszystkie moje mądrości duchowe i gotowe, szybkie rozwiązania, których byłam tak pewna w początkowej fazie wydarzeń, szybko znikały, pozostawiając mnie w coraz większej świadomości mojej bezsilności i tego, ze jeśli Bóg nie zainterweniuje, wszystkie moje wysiłki na nic. Że nie mogę zrobić właściwie nic, tylko ufac Jemu. I uczyć się modlić. I uczyć się wierzyć. I uczyć się.
*
Nawet nie umiem określić tak naprawdę co się tak właściwie dzieje. To znaczy fizycznie wiem, ale co za tym stoi w świecie duchowym i o co chodzi w tych atakach - to w przewazającej części niewadoma. I jak na tę chwilę niewiele wiem o tym, jak powinnam postąpić, jak walczyć o tych, na których mi zalezy. Tłumaczę ostatnio ksiązkę o Mądrości. I tam przeczytałam o tym, jak Mądrość mówi, że jednym z najwazniejszych filarów naszego życia w Bogu jest filar Prawdy. I dlatego w kazdej sytuacji potrzebujemy modlić się do Boga, aby pokazał nam prawdę, Jego prawdę o danej sytuacji. I aby dał nam mądrość, nie tę ludzką, ale Jego mądrość. To jest teraz jedna z moich głównych, najbardziej desperackich modlitw. Emocje są tak duze, że potrzebuje tego jak powietrza. Bardziej niz czegokolwiek.
Nawet nie umiem określić tak naprawdę co się tak właściwie dzieje. To znaczy fizycznie wiem, ale co za tym stoi w świecie duchowym i o co chodzi w tych atakach - to w przewazającej części niewadoma. I jak na tę chwilę niewiele wiem o tym, jak powinnam postąpić, jak walczyć o tych, na których mi zalezy. Tłumaczę ostatnio ksiązkę o Mądrości. I tam przeczytałam o tym, jak Mądrość mówi, że jednym z najwazniejszych filarów naszego życia w Bogu jest filar Prawdy. I dlatego w kazdej sytuacji potrzebujemy modlić się do Boga, aby pokazał nam prawdę, Jego prawdę o danej sytuacji. I aby dał nam mądrość, nie tę ludzką, ale Jego mądrość. To jest teraz jedna z moich głównych, najbardziej desperackich modlitw. Emocje są tak duze, że potrzebuje tego jak powietrza. Bardziej niz czegokolwiek.
*
Wczoraj po takich modlitwach, miałam wrażenie, ze Pan powiedział mi, ze to co się dzieje, to szkoła walki o innych w modlitwie. Miałam w sercu pragnienie modlić się za całe grupy ludzi, miasta i narody, a tymczasem Pan pokazuje mi, ze nie potrafię tak naprawdę jeszcze walczyć w modlitwie nawet za pojedyncze osoby. Owszem, modliłam się za innych i to szczerze, ale nie walczyłam o nich w strategicznie zaplanowanej przez Boga bitwie, w posłuszeństwie, całkowitym złamaniu i pokorze, do końca. Myślałam, ze to robiłam, ale widzę teraz, ze to pierwszy raz. I trudna to nauka. Nie jest mi łatwo wobec zaciekłości nieprzyjaciół wybierać wiarę zamiast lęku. Przed atakiem wydaje się, ze będzie łatwo. W czasie ataku jest inaczej. Ale uczę się.
*
To by było chyba narazie na tyle. WIERZĘ, ze będzie dalszy ciąg i ze będzie on, prędzej czy później naprawdę budujący. Poki co proszę was o modlitwę i zachowuję w sercu iskrę nadziei, że - a nuż - dla kogos ten post był jednak jakąś zachętą.
*
Pozdrawiam gorąco. M
3 komentarze:
wiele razy bylam w sytuacji walki o najblizszych,wlasciwie od tego sie zaczelo:-).Ostatnia walka trwala cala noc,modlitwa na jezykach,jedyne co slyszalam to ,,walka trwa''.zwyciestwo bylo nad ranem.zachecam Cie abys sluchala glosu serca, a Pan Cie poprowadzi.Niech laska i pokoj Pana naszego Jezusa Chrystusa bedzie z Toba.pozdrawiam:-)
Czesć Kochana :)
Zachęciłaś mnie interpretacją schodzenia/zjeżdżania w dół. Miałam kiedyś sen o schodzeniu po nierównych schodach i na koniec miałam zeskoczyć. I chyba dziś miałam przeczytać tę interpretację.
Walcz, Dzielna Kobieto :) Błogosławię Cię. Alina
Jeśli w cokolwiek się wierzy np. że nastąpi ciąg dalszy, to wierzy się tylko dlatego, iż kosztuje to kogoś zbyt wiele wysiłku.
Pozdrawiam
Marek
Prześlij komentarz