wtorek, 25 marca 2008

W słabości moc się doskonali

Ostatnio z różnych stron i z różnych źródeł, w sposób całkiem nie prowokowany "atakują" mnie te sławne słowa z 2 Koryntian o słabości. O tej, w której to moc się doskonali. O tej, o której Paweł, ku mojemu zadziwieniu pisze, że "kiedy jest słaby, wtedy jest mocny".
*
Dziś uderzyły mnie te słowa w kontekście owego konfliktu, który od długiego czasu mąci mój pokój, mianowicie, że tyle osób uważa mnie za silną, podczas kiedy ja sama czuję się tak słaba.
*
Zawsze widziałam tylko negatywną stronę tego stanu rzeczy, a mianowicie to, że kiedy ja czułam, że z trudem uniosę to co sama mam do poniesienia w moim życiu, wiele osób chciało mi jeszcze wejść na ramiona, i dać się "podwieźć" na tej mojej domniemanej sile. Nie było chętnych żeby mi pomóc, kiedy szukałam wsparcia, bo po co marnować czas i siły na kogoś, kto i tak sobie poradzi. Nikt nie chciał się mną zaopiekować, ani mnie pożałować, ani dołączyć do małego festiwalu litowania się nad sobą, który co jakiś czas sobie lubiłam urządzać. Którą to postawą otoczenie moje do w miarę niedawna doprowadzało mnie do bezdennej rozpaczy.
*
Dzisiaj jednak ta cała sprawa dotarła do mnie od całkiem innej strony. A mianowicie, jeśli kogoś tak bojaźliwego, niepewnego i zagubionego w tym dorosłym życiu jak ja, ktokolwiek inny mógł postrzegać jako silnego - Ba! Skoro tendencja ta ogarnęła większość znanych mi osób, z wyłączeniem tych, którzy naprawdę byli zainteresowani poznaniem mnie i to zainteresowanie realizowali - Więc skoro tak się miała sytuacja, to znaczy, że żyłam i żyję w sytuacji permanentnego cudu. Bo jako że nikt mi inny nie chciał pomóc, to nie miałam innej możliwości jak tylko liczyć na to, że Bóg mnie jakoś zachowa, przeniesie, poprowadzi. Co zawsze czynił. A to z kolei potwierdzało mojej publiczności tezę, że jestem silna i sobie sama poradzę. Tak trudno mi to wszystko wyrazić. Trudno mi, w krótkich słowach wyrazić ogromu kontrastu jaki występował - i występuje - pomiędzy tym wszystkim co odczuwałam - całym tym poczuciem totalnej bezsilności, samotności, braku rozeznania, lęku, zagubienia, niezdolności do wykonania leżących przede mną zadań - a tym co w końcu z tych zadań wychodziło - czy to chodzi o jakieś urzędowe sprawy, płacenie rachunków, służbę w kościele, trudne rozmowy, remonty, naprawy, wyzwania, wyzwania, wyzwania.
*
Doszłam do wniosku, że jestem chodzącym przykładem tego, że kiedy jestem słaba, wtedy jestem mocna i tego, że to w słabości moc się doskonali. Jestem chodzącym świadectwem. Pan powiedział Pawłowi w powyższym kontekście "Wystarczy ci mojej łaski". Jak tak, to ja mam wrażenie, że składam się prawie w całości z łaski... Dotarło do mnie jakie to cudowne. Z jednej strony dotarło... Z drugiej strony dalej czuję się tak niewysłowienie słaba... Ale w końcu, jak mogłoby być inaczej? Przecież to właśnie do tej słabości lgnie Boża łaska. Bo tylko wtedy, kiedy jestem słaba, naprawdę, a nie tylko w teorii, czy w założeniu, wtedy właśnie jestem silna.

0 komentarze: