Hello, kochani. Dziś pokontynuuję trochę wątek muzyczno-artystyczny, a to z powodu czegoś, co dziś mi się zdarzyło. A zdarzyło mi się mianowicie to, że na Facebooku dostałam zaproszenie do tego, żeby dołączyć do sieci przyjaciół kogoś kto nazywa się Melody Green. Żeby dowiedzieć się czegoś więcej kliknęłam na zaproszenie i znalazłam dołączoną do niego krótką notkę, że Melody zobaczyła jakąś wiadomość, którą zostawiłam na stronie wspólnego znajomego, i że była kiedyś w Warszawie i że może kojarzę muzykę jej nieżyjącego męża Keitha Greena. Wow. Niezły wynalazek ten Facebook. Człowiek budzi się rano i zastaje zaproszenie od wdowy po Keithie Greenie. Pewnie, że słyszałam o człowieku. Choć dawno nie sięgałam po jego muzykę, ale jak tylko się nawróciłam, dwadzieścia lat temu, kiedy w Polsce właściwie nie była dostępna jeszcze w formie nagrań muzyka z zakresu, który teraz określamy CCM, któś dał mi w prezencie kiedy byłam chora kasetę z mieszanką różnej muzyki uwielbieniowej w języku angielskim. Była tam między innymi piosenka Keitha "He Is Risen", która zrobiła na mnie oszałamiające wrazenie, i myślę, ze miała duzy wpływ na rozwój mojego osobistego czasu modlitwy i uwielbienia, a przez to i całej mojej relacji z Jezusem.
niedziela, 27 lipca 2008
Miłość silniejsza niż śmierć
Autor: MadziaMadzia o 19:21 1 komentarze
piątek, 18 lipca 2008
Stworzeni dla Miłości
Ostatnio bardzo lubie taką piosenkę. Moze i komuś z was się spodoba.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Autor: MadziaMadzia o 21:14 2 komentarze
Jego tęsknoty, moje tęsknoty
Co Madzia wyprawia tego lata? Madzia uczy i to samych miłych ludzi. Madzia tłumaczy i to same ciekawe rzeczy. Madzia, z różnym skutkiem, stara się nie tracić pokoju ducha wobec licznych niespodziewanych rozproszeń i dodatkowych zdarzeń, spotkań, przysług, nagłych wypadków, niespodziewanych obrotów i innych raz miłych, raz mniej miłych burzycieli z góry założonego porządku.
*
A w tym wszystkim Madzia co jakiś czas zamyka oczy i stara sie usłyszeć, co tez mówi teraz Pan, stara się zobaczyć choćby zarys Jego kochanej twarzy, poczuć na sercu ciepło Jego kochającej obecności. A Pan jest. Jest Go tak wiele. Jest w zdarzeniach, w inspiracjach, w przypływach pasji, w słowach, w spojrzeniach. Jest zawsze blisko, próbuje zwrócić moją uwagę. Dziś kiedy modliłam się rano miałam taki obraz. Najwspanialszy Ojciec świata i Jego mała dziewuszka. Dziewuszka pełna życia. Co ją Tata weźmie na kolana, ona już złazi, bo coś tam się dzieje za oknem, co koniecznie trzeba zobaczyć, bo nagle zza rogu kanapy rzuciła się w oczy dawno nieużywana zabawka, którą koniecznie trzeba się teraz pobawić, bo przypomniało się, że pani w przedszkolu kazała namalować obrazek i teraz przyszedł do głowy pomysł, który przecież potem może uciec.
*
Tak więc dziewczynka jest jak żywe srebro, szczęśliwa, że Tata jest blisko, ale nigdy nie może usiedzieć na jego kolanach. Gdzieś w tej całej żywiołowej, radosnej krzątaninie, przychodzi jej do głowy, jak wspaniale by było zatrzymać się na kolanach Taty, wtopić się w Jego objęcia, usłyszeć bicie Jego serca, nasiąknąć Jego bliskością, Jego miłością. Nawet w tak małym serduszku gdzieś czai się ta mądrość, że bez takich chwil, coś w jej radosnym pełnym barw i ruchu życiu będzie niepełne, coś nie będzie zbudowane, coś co w słoneczne dni może wydaje się zbyteczne, ale w czasie burzy okaże się nawet nie ostatnią, ale jedyną deską ratunku.
*
Więc dziewczynka myśli sobie, następnym razem jak siądę na kolanach Taty, to posiedzę tam. I naprawdę w to wierzyła, dopóki zaraz po znalezieniu się na kolanach u Taty nie zobaczyła pana listonosza, który coś wrzucił do skrzynki, a to już naprawdę zbyt wielka pokusa... Jak mogłaby zwlekać, zeby zobaczyć, co też przyniósł! Więc jeszcze raz zsuwa się z kolan Taty, myśląc sobie, następnym razem już naprawdę, już na pewno... A Tata tęsknym wzrokiem patrzy za nią... Cieszy się z jej radości, z życia które w niej jest... Przecież sam jej to wszystko dał. Ale jak bardzo tęskni, żeby otoczyć ją swoimi ramionami i poczuć jej oddech na swoim policzku, wtulić się w nią i rozkoszować tą chwilą marząc, żeby trwała wieczność, żeby już teraz zaczęła trwać wiecznie. Tak tęskni Ojciec. Tak tęskni Bóg za swoją córką. Za mną.
*
W te wakacje bardzo wzmaga we mnie tęsknota za tym, żeby już to umieć. Nie żeby przestać być pełną życia i świeżej, dziecięcej ciekawości i zachwytu. To jest dar od Taty, który dostałam, żeby nim służyć. Ale żeby się częściej i dłużej zatrzymywać.
Tęsknię za objęciami Ojca.
Tęsknię za chwilami wyciszenia, za głębokim oddechem, za ożywczym powiewem.
Tęsknię za prostotą, za wolnością od wszelkiej sztuczności i nikomu niepotrzebnych praw i reguł, które sama sobie narzuciłam.
Tęsknię za tym, żeby włożyć moje życie w Jego ręce i rzeczywiście je tam zostawić, żeby z całkowitą ufnością patrzeć tylko dokąd mnie zaprowadzi, słuchać tylko, dokąd mnie pokieruje i bez lęku iść za Nim.
*
Bóg jest. Bóg jest dobry. Bóg jest miłością. Tęskni za mną i tęskni za Tobą. Chodź. Zatrzymajmy się teraz razem, zamknijmy oczy i ukryjmy się w Nim. Nasyćmy się Jego miłością. Odpocznijmy.
Autor: MadziaMadzia o 20:08 0 komentarze
poniedziałek, 7 lipca 2008
Dojrzałość
Usłyszałam dzisiaj taką definicję człowieka duchowo dojrzałego: "Osoba duchowo dojrzała, to ktoś, kto zachowuje pokój bez względu na okoliczności".
Autor: MadziaMadzia o 15:07 0 komentarze
niedziela, 6 lipca 2008
O wolności w Duchu
Jakoś wciąż nie mogę się doczekać tego momentu, kiedy odczuję, że jest lato i że jest luz i że mogę się poczuć niemal jak obywatelka jednego z tych państw, typu Nowa Zelandia, którego mieszkańcy słyną z wrodzonej i permanentnej postawy typu "laid back" - wolnej od stresu, pośpiechu i jakiegokolwiek "muszę". Ciągle mi się wydaje, że ten moment jest już tuż niedaleko, a jednak ucieka on ode mnie w miarę zbliżania się don - tak jak horyzont. Zawsze w tej samej odległości. Tuż. Choć moze to nieprawda, moze on jest z kazdym dniem blizej, ale z kazdym dniem wzrasta tez moje pole widzenia, moje zrozumienie, mój apetyt. Tak czy tak, jak by to nie było, to do tej pory zdążyłam już załapać, że to nie chodzi w tej całej kwestii pokoju i spokoju tak bardzo o mój program zajęć, ile o coś we mnie w środku. Od dwóch lat, Pan rozpościera przed moimi oczami kolejne odsłony tego, o co z tym luzem, odpoczynkiem i pokojem chodzi.
Autor: MadziaMadzia o 19:03 3 komentarze