Jakoś wciąż nie mogę się doczekać tego momentu, kiedy odczuję, że jest lato i że jest luz i że mogę się poczuć niemal jak obywatelka jednego z tych państw, typu Nowa Zelandia, którego mieszkańcy słyną z wrodzonej i permanentnej postawy typu "laid back" - wolnej od stresu, pośpiechu i jakiegokolwiek "muszę". Ciągle mi się wydaje, że ten moment jest już tuż niedaleko, a jednak ucieka on ode mnie w miarę zbliżania się don - tak jak horyzont. Zawsze w tej samej odległości. Tuż. Choć moze to nieprawda, moze on jest z kazdym dniem blizej, ale z kazdym dniem wzrasta tez moje pole widzenia, moje zrozumienie, mój apetyt. Tak czy tak, jak by to nie było, to do tej pory zdążyłam już załapać, że to nie chodzi w tej całej kwestii pokoju i spokoju tak bardzo o mój program zajęć, ile o coś we mnie w środku. Od dwóch lat, Pan rozpościera przed moimi oczami kolejne odsłony tego, o co z tym luzem, odpoczynkiem i pokojem chodzi.
*
W tym tygodniu dostałam kolejny kawałek układanki. Napewno nie będzie on pożyteczny dla każdej jednej osoby czytającej moje słowa. Ale niektórym może się przyda. Przeczytałam w tym tygodniu taki fragment książki. Po angielsku on był, więc tłumaczenie moje własne:
*
"Mogę wam zagwarantować, że Duch Święty jest twórczy; nigdy nie dopuści on do tego, abyśmy mieli doświadczyć nudy w jakiejkolwiek dziedzinie naszego zycia, jeśli tylko jesteśmy gotowi poddać się Jego prowadzeniu. Nauczyłam się jednak, że często o wiele lepiej czujemy w ramach sztywnych zasad i reguł niż wtedy, kiedy mamy wolność.
*
Często prawda jest taka, że wolność nas przeraża."
*
Jeśli czyta te słowa ktoś taki, kogo reguły i zasady przerażają o wiele bardziej niż wolność, niech nie bierze tego jako pretekstu do pławienia sie w braku dyscypliny i odpowiedzialności za swoje życie. Dzieci czują się bezpiecznie, kiedy w domu są jasno określone zasady, tak samo nasz Tata daje nam pewne jasno określone zasady w domu Bozym, np. to ze najwazniejszym przykazaniem jest to, abyśmy kochali Pana z całego serca, z wszystkich myśli i z całych swoich sił. A drugim to, aby kochać bliźniego jak siebie samego.
*
Są jednak jednostki takie jak ja, które zawsze produkują listy i plany. Na wszystko tworzą określone "rutyny". Np. że rano zaczynam modlitwę od zapisania dziękczynienia w zeszycie. Resztę poranka spędzam na uwielbieniu i czytaniu Słowa. Oczywiście zgodnie z określonym planem czytań. A wieczorem modlę się wstawienniczo zgodnie z wygenerowaną w Excelu listą intencji. Wiem którego dnia podlewam kwiatki a kiedy depiluję nogi a kiedy kładę na buzię maseczkę nawilżającą. Nie wygłupiam się, naprawdę mam te wszystkie listy i jeszcze inne, o których nigdy by się wam nie śniło.
*
I Bóg pokazał mi, że "dla spokoju ducha" mam się pozbyć znacznej części moich list i rutyn. Oczywiście nie to, że przestaję dotrzymywać zobowiązań i zachowywać się nieodpowiedzialnie. Nie o to chodzi. Nie wyrzucę tez mojego ukochanego kalendarza. Fakt jest jednak taki, że ciągle się bałam, że jeśli nie będę miała tych wszystkich list to zapomnę o czymś strasznie istotnym. Tak zwane przyziemności zycia codziennego od lat niezmiennie wydawały mi się bezduszną dzunglą, przeładowaną danymi, pełną zasadzek i torów przeszkód i nie widziałam innego wyjścia, jak tylko produkcja kolejnych list żeby się połapać, zeby nie zrobić jakiegoś strasznego i niewybaczalnego błędu, zeby po prostu przezyć. I to prawda, wolność od moich list mnie cokolwiek przeraza. W przypadku niektórych list, prawdopodobnie nawet cokolwiek bardzo. Pociąga owszem, ale niemniej jednocześnie bardzo prawdziwie przeraża. Będę jednak wierzyć, i wzrastać w wierze, że jeśli będę słuchać Ducha Świętego, On zna moje życie lepiej niż ja i On sam mnie poprowadzi do zrobienia wszystkiego co potrzeba. Własnie w tych przyziemnościach. Będę Go słuchać kazdego ranka, zeby wiedzieć jak stawiać kroki przez dzunglę. Będę Go słuchać, bo On nie poprowadzi mnie na manowce. Zmierzę się z lękiem i tak zdobędę pokój. Czuję juz na twarzy wiatr nowości. Powiew wolności. Juz blisko. Juz tuz.
*
Ps 85:9 Pragnę słuchać wszystkiego, co mi Bóg powie. Pan ogłasza pokój swojemu ludowi, wszystkim ludziom świętym i serca czystego.
3 komentarze:
Bywa i tak. Każdy jest inny. Kiedyś zostałem uwolniony od modlitw według ustalonego porządku, bo bardzo mnie to męczyło i modlitwa poprzez to stała się nieprzyjemnym obowiązkiem, siedziało coś na plecach i mówiło, że dzisiaj musisz o to się modlić i o to, itd. tak każdego dnia. Był dzień gdy to prysło, gdy zgodziłem sie poddać pod kierownictwo Ducha Świętego, a może inaczej, pozwoliłem by serce rozpoczęło się modlić, bo było ono związane przez mój plan modlitwy, a nie było miejsca na to by Duch Święty przez moje serce (mego ducha)się modlił. Wtedy doświadczyłem wolności i przyjemności modlitwy, wsłuchiwania się w serce milcząc, modląc się nawet umysłem(myślami) na podstawie tego co wypływało z serca. Darek D.
No właśnie w tym rzecz. Że ja mam naturalną skłonność do tworzenia harmonogramów, a Bóg mi powiedział, że mam sobie z nimi dać spokój. I na modlitwie (to samo doświadczenie, o którym ty piszesz) i w sporej ilości innych sytuacji życiowych. To ciekawe doświadczenie :) Nie zawsze mi się to jeszcze do końca udaje. Jeszcze trochę boję się wolności... ale już idzie coraz lepiej. A swoją drogę, czy Darek D. to ten znany mi Darek D z miasta L? Pozdr Madzia
dokładnie z L. Dzięki za pozdrowienia MM MM MM IV. DD
Prześlij komentarz