piątek, 30 października 2009

Tu się wybieram w listopadzie

1. Propozycja tylko dla Pań :)

*


Drogie kobiety i kobietki, zapraszamy Was do udziału w kolejnej konferencji "Kolory Życia" w Warszawie. Chcemy ponownie powrócić do zadawanych Bogu pytań; Kim jestem? Po co żyję? Dla czego moje serce bije?

*

Usługujący: Judith Butler, Sue Clark, Elaine Olson
Gospodarze: Iza i Marek Ciesiółka, Jola i Andrzej Nędzusiak, Magda Broda
Miejsce: Centrum konferencyjne KOARA EXPO, ul. Poligonowa 30, Warszawa

*

Więcej informacji na stronie Kościoła DROGA w Warszawie: droga.waw.pl

*

================================================================

*

2. Propozycja dla każdego :)

*

Konferencja Prorocza z udziałem Dale’a Andersona

*

Kochani:
Serdecznie zapraszamy na kolejną jesienną konferencję z Dalem Andersonem, która odbędzie się 20-22 listopada, 2009 w Kielcach. Mamy przekonanie, że w czasie, w którym żyjemy, Bóg odkrywa Biblijne zrozumienie czasów ostatecznych, które przygotuje kościół i będzie torować drogę na powtórne przyjście Pana Jezusa na ziemię, aby przejąć panowanie nad wszystkimi narodami z Jeruzalem. Tak jak Jan Chrzciciel przygotowywał się na pustyni, aby być posłańcem, który przygotuję drogę na pierwsze przyjście Pana Jezusa na ziemię (Mt 11:10 i Iz 40:3), tak i przed powtórnym przyjściem Pana, Duch Święty pragnie przygotowywać posłańców, którzy będą torować drogę na powtórne przyjście Mesjasza – Jezusa na ziemię.
Ważne jest zrozumieć pozytywne jak i negatywne wydarzenia poprzedzające przyjście Pana. Jest ponad 100 rozdziałów w Biblii, które mówią o powtórnym przyjściu i Milenijnym panowaniu Jezusa z Jeruzalem. Bóg ma swoją strategię, aby kościół był zwycięski pośrodku wściekłości Szatana i Antychrysta. On wie, że jego czas jest krótki. Kościół czasów ostatecznych będzie miał tożsamość Oblubienicy, modlitwa 24/7 to jedno z głównych narzędzi walki Kościoła, który w proroczym namaszczeniu Ducha Świętego będzie ogłaszał Boże sądy i objawiał Bożą moc i chwałę. A Ewangelia o Królestwie będzie głoszona po całej ziemi.

*

Więcej informacji na stronie Kościoła Wieczernik w Kielcach: www.wieczernik.pl

środa, 28 października 2009

Elo!


Chciałam tylko zwrócić wszystkim uwagę na nowego linka na bocznym pasku, tuż nad zdjęciem Patusi, który to link prowadzi do Patusiowej stronki! Stronka zaczyna się dopiero co tworzyć i będzie tam o wiele więcej wspaniałości, ale już można parę atrakcyjnych słów poczytać. Utrzymana jest ona w trochę innej konwencji i skierowana, być może, do trochę innego grona odbiorców niż blog mój czy też Asi - może polecicie komuś, dla kogo mój wystrój jest np. za "cukierkowy" albo jakoś tak ;) A wam, mam nadzieję, też się spodoba :)))) Pozdrawiam, M

*

Link do Patusi na pasku bocznym, albo bezpośrednio TUTAJ

poniedziałek, 26 października 2009

Bóg jest dobry dla wszystkich.



To chyba nie będzie długi post. Chciałam tylko jakoś dać upust mojemu zadziwieniu i zachwytowi, który towarzyszy odkrywaniu, że Bóg jest naprawdę dobry dla wszystkich. Począwszy od owego spotkania z Bogiem na tarasie domu w Givat Zeev, kiedy to byłam bezbrzeżnie obrzydzona sobą, a Pan przyszedł do mnie tak cudownie w świeżym doświadczeniu Jego przebaczenia, miłosierdzia i łaski, aż po dziś dzień, każdy tydzień przynosi nowe, głębsze, świeższe doznania z tej dziedziny. Czasem Jego Duch osobiście przychodzi i wkłada te nowości do mojego serca w czasie uwielbienia - czy to w domu, czy w zgromadzeniu świętych. Czasem słodycz objawienia przychodzi ze Słowa. Wiele dociera do mnie też w ramach mojej pracy - za pośrednictwem książki, którą w tej chwili tłumaczę.

*

Książkę napisał znany być może niektórym Rick Watkins, a traktuje ona o pięknie Boga. Dopiero co zaczęłam ją tłumaczyć i zaraz na wejściu otrzymałam potężną dawkę rozważań o Bożej dobroci wobec tych, którzy w ogóle na to nie zasługują. Od dwudziestu stron wgryzam się w tekst, który pokazuje na podstawie Biblii to, że Bóg jest dobry dla buntowników, dla zdrajców, dla ludzi pełnych pychy i tych, którzy odrzucają Boga. Dla ludzi, na których my nigdy byśmy nie spojrzeli bez obrzydzenia i z którymi nigdy nie chcielibyśmy mieć nic do czynienia. On swoim miłosierdziem jest w stanie przebić nawet najbardziej miłosiernego z nas. Nawet Matkę Teresę! Napewno znalazłby się na świecie ktoś, kim nawet ona by pogardziła. A Bóg dla tej osoby jest dobry.

*

Jakoś nie mogę wyjść z szoku, kiedy uświadamiam sobie, że Bóg nie tylko jest dobry dla pokutujących grzeszników, ale także dla grzeszników zatwardziałych. W Ewangelii według Łukasza 6,35 czytamy, że "On jest dobry dla niewdzięcznych i złych". On taki jest naprawdę! Co jakiś czas uderza to we mnie, jak dawka mocnego leku, który gwałtownie dociera do mózgu albo fala uderzeniowa jakiegoś potężnego wybuchu, która nagle mnie ogłusza. Jak można być tak dobrym? 

*

Nie znaczy to, że każdemu z nas wszystko ujdzie bezkarnie. Musimy ponosić konsekwencje naszych czynów i są prawa duchowe, których Bóg sam nie może przeskoczyć, zostały one bowiem stworzone, aby szanować naszą wolną wolę i nasze wybory. W każdej chwili robi On jednak wszystko co tylko możliwe, aby wrócić nas na właściwą drogę i dokłada starań by znoszenie konsekwencji naszych czynów było jak najmniej dokuczliwe. Wygania nas z raju, ale zapewnia nam na drogę najlepszej klasy wyposażenie, ubrania, namioty i prowiant, a następnie sam wyrusza w drogę razem z nami. Nie posiada się z radości widząc każdą oznakę zmiany na lepsze w nas. Zawsze za nami tęskni. Zawsze nas strzeże. Zawsze czeka, aby okazać nam łaskę. Zawsze. Wobec każdego. 

*

Bóg naprawdę jest dobry dla wszystkich. Pomyśl tylko co to oznacza! Dla mnie oznacza to coś, co porusza do głębi moje serce - oznacza to, że nie ma sposobu, abym była wykluczona z grona ludzi, dla których Bóg jest dobry. Bez względu na to  jak w danej chwili czuję się na swój temat i co o sobie myślę, i tak mieszczę sie w kategorii ludzi zwanej "wszyscy, nawet niewdzięczni i źli". Bóg  jest dobry dla mnie nawet kiedy ja nie chcę być dobra dla siebie. To samo dotyczy każdego z nas. Zatrzymaj się na chwilę nad tą prawdą i niech Pan da ci odkryć dziś coś drogocennego, co zmieni - może troszeczkę, a może diametralnie twoje życie. Zapadnij się dziś, jak w głęboką wodę, w Jego niesamowitą dobroć dla ciebie. Uściski. M

piątek, 16 października 2009

Drabina do nieba


Jesienna pogoda coraz bardziej ponura, a we mnie, mam wrażenie, coraz słoneczniej :) Czy to nie jest jedna z najcudniejszych rzeczy, kiedy żyjemy w Jezusie, że to jak my się mamy, nie jest zależne od jakichkolwiek zewnętrznych okoliczności: ani pogody, ani nastawienia innych ludzi, ani finansów, ani czegokolwiek innego, tylko od tego jak bardzo przybliżamy się do serca naszego kochającego Tatusia :) !

*

Ten etap, który ostatnio przeżywam, kiedy to Pan odbudowuje we mnie doświadczenie Jego miłosierdzia, łaski i przebaczenia bardzo zbliżył mnie na nowo do Niego i nagle wszystko zaczęło się znowu uspokajać i porządkować. Mam wrażenie, że kiedy pojawiła się w moim życiu Patrycja, była to tak duża zmiana i tak całkiem nowy etap w mojej wędrówce z Panem, w moim ufaniu Jemu, a umieraniu dla siebie, że wszystko czego dotychczas nauczyłam się w Jezusie zostało na starym poziomie i teraz musiałam nauczyć się każdej z tych rzeczy od nowa. Skok był tak duży, że nie byłam w stanie niczego zabrać ze sobą, bo bym nie doskoczyła. Zresztą tu, na tym poziomie, stare modele wszystkiego, co potrzebne mi do duchowego życia, już by nie wystarczyły. Tata daje mi teraz wszystko odnowione. Radość ze zbawienia, modlitwę osobistą, uwielbienie, zaufanie Jemu. 

*

Kiedy byłam w Izraelu bardzo modliłam się ciągle wstawienniczo za moje rodzeństwo, za Patusię i za różne sprawy w domu, no i wszyscy przeżyli, nie stała się żadna nieodwracalna katastrofa, ale nie było dobrze. Walka na walce i walką poganiała. Za to teraz na Sukkot jakoś trudno mi było się dużo modlić wstawienniczo, bo w pokoju modlitwy była taka niesamowita atmosfera do prostego uwielbiania Pana, zachwycania się Nim, odpoczywania w Nim. Trudno mi było przestać, po to by przynieść przed Niego różne ważne sprawy. Czułam się z tym cokolwiek dziwnie, ale w końcu Pan przekonał mnie sam, że bycie z Nim jest ważniejsze niż wstawiennictwo. Że pierwszą rzeczą, którą każdego dnia potrzebuje mój duch i dusza, a za którą On tęskni z całego serca, to czas pełnego zachwytu i miłości spotkania z Nim. A dopiero potem, nie wcześniej niż On sam powie mi, że to już czas, przychodzi czas na wstawiennictwo. Obiecał też, że jeśli tak będę robić, to nawet jeśli w niektóre dni w ogóle nie będę miała takiego oddzielonego czasu wstawiennictwa, On będzie słyszał wołanie mojego serca. I faktycznie. Mam wrażenie, że dopiero po Sukkot zaczęłam oglądać na własne oczy wszystko, o co prosiłam Tatę w Izraelu. Kiedy wołałam do Niego z całego serca, On słyszał modlitwę i przygotowywał odpowiedź, ale dopiero szczere, bezinteresowne uwielbienie Go tę odpowiedź uwolniło. I nie tylko to, ale od powrotu z Kalisza mój dom stał się znowu, i staje się coraz bardziej, takim samym "pokojem modlitwy", jakiego doświadczyłam na Sukkot - miejscem akceptacji, otarcia łez, pociechy, zachwytu pięknem Bogu, miejscem przybliżania się do Jego serca, odpoczynku dla duszy. To się zaczęło, ale się nie kończy!!! Niesmamowite są Jego drogi! 

*

Kochani współobywatele Królestwa-Nie-Z-Tego-Świata! Niech i wam im dalej w ten jesienno-zimowy czas, Jego słońce świeci coraz jaśniej, na przekór naszym wrogom! Nasz Tata jest większy od wszystkich :) i On nieustannie czyni wszystko nowym - także i nasze siły, wiarę i marzenia, nasze uwielbienie i relację z Nim. Czego życzę wam i sobie. Uściski gorące!!! M

czwartek, 8 października 2009

Jego łaska jest lepsza niż życie


Jeśli zastanawiacie się co to za obrazek powyżej,  jest to kolejna wersja "Miasta na górze", tym razem w wykonaniu mojej Patusi. Wersja nie jest skończona, ale w związku z tym, że nie ma żadnej gwarancji kiedy, i czy w ogóle, osiągnie stan "skończony" - jak to z pracami artystów bywa - pozwolę sobie już teraz opublikować dzieło, zrobione na moje zamówienie i ku mojej radości. Nie wiem jak wam, ale mi tam się ono bardzo podoba takie jakie jest.

*

A ja tymczasem, moi kochani, zdążyłam wrócić z Izraela, pomóc Patusi położyć panele u nas w domu, kupić królika i pojechać na połowę tygodnia modlitwy w Kaliszu z okazji Sukkot. To jeśli chodzi o faktografię. Większość z tych pięknych okoliczności można juz podziwiać na moim koncie Flickra, dostępnym pod linkiem "Photo album" w górnej części strony. 

*

W związku z długim wyjazdem wakacyjnym (od 8 sierpnia do 11 września) i bogactwem innych atrakcji, dopiero teraz zaczynam powoli przypominać sobie jak się nazywam i tego typu podobne szczegóły. Nie ulega wątpliwości, że życie jest pasmem nieustannych zmian i nigdy nie ma sensu pozwalać sobie na "osiadanie" w obecnym status quo, jakikolwiek by on nie był... ale i tak ostatnie parę miesięcy były dla mnie czasem dużego poczucia tymczasowości i cieszę się, że teraz noszę już w sobie wewnętrzne przekonanie,  że wróciłam do domu. 

*

Tematem przewodnim wakacji było dla mnie Boże miłosierdzie, łaska i przebaczenie oraz to, że kocha mnie On bez względu na to, czy się spisuję czy nie, innymi słowy: odpoczynek w Jego bezinteresownej przychylności i trosce. Trochę już zresztą o tym pisałam, bo zaczęło sie to wszystko jeszcze przed wyjazdem do Izraela, na ostatnich warsztatach proroczych. Zaczęło się, ale nie zakończyło na tym. 

*

W Izraelu, gdzieś pośród masy ciekawych wydarzeń i spotkań, miałam też kilka trudnych momentów. Szczególnie jednego dnia miałam wrażenie, że zawaliłam na kilku frontach naraz i to w sposób, który nie pozwalał mi nawet usprawiedliwić się samej przed sobą. Może nie były to wielkie grzechy tak według tradycyjnych światowych klasyfikacji, ale narobiłam paru osobom czy to kłopotów czy bólu przez uleganie różnym takim słabościom, których duchowym ludziom to już po prostu nie wypada, typu gadulstwo albo bezmyślność albo niedyskrecja. Czułam sie fatalnie, tym bardziej, że tak naprawdę to nie zauważyłam nawet, że zrobiłam cokolwiek źle, dopóki ktoś nie podzielił się ze mną skutkami moich poczynań. Czułam się niepoprawna, niereformowalna, beznadziejna i pod każdym wzgledem po prostu niefajna. Najchętniej bym się jakimś sposobem od siebie wyprowadziła. 

*

Bardzo nie chciało mi się wtedy przychodzić przed Boży tron, tak jak to bywa w chwilach, kiedy poddajemy się potępieniu i poczuciu winy. Okoliczności przyrody w Givat Zeev i cała atmosfera domu modlitwy była jednak taka, że mimo wszystko udałam się na tarasik z Biblią, siadłam w najdalej wysuniętej części ogrodu, pod drzewem granatu i otworzyłam - cóż innego - jak Psalm 51, Psalm grzesznika. Niczego innego nie czułam się godna. I tam od razu Bóg zmiótł mnie słowami, użytymi przez Dawida. "Zmiłuj się nade mną, Boże, według łaski swojej, według wielkiej litości swojej zgładź występki moje!". 

*

No gość był naprawdę niezły. A on, przecież - w przeciwieństwie do mnie - nie znał nawet Jana 3,16. Mimo to, o wiele lepiej niż ja był świadom tego, że cokolwiek by się nie działo w Jego życiu, może przyjść do Boga i prosić o wykasowanie swoich akt karnych, nie ze względu na to kim on był, ale ze względu na łaskę i wielką litość Boga. Przez jakąś godzinę, może dłużej unosiłam się,  niczym w kąpieli uzdrawiającej, w świadomości i nowym odkryciu tejże Bożej łaski i wielkiej litości. 

*

Miałam już oczywiście niejeden raz niezmierną radość doświadczyć Bożej łaski i przebaczenia. Dawno jednak nie miałam okazji tego doświadczenia odświeżyć i pogłębić. Naprawdę polecam. Po pierwsze powoduje to, że znika (rzecz jasna) jakikolwiek ślad potępienia i obrzydzenia sobą. Znika też lęk i poczucie presji, znika samotność i poczucie ciągłego niebezpieczeństwa wpadki i porażki. Pojawia sie za to nadzieja, pokój, niemożliwa do wyrażenia słowami błogość, rozkosz, szczęście. Rośnie miłość do Boga, zachwyt Nim, intymność relacji i pewność Jego otwartych ramion, przychylności, akceptacji. 

*

Piszę niby o oczywistościach, mam jednak wrażenie, że wielu chrześcijan desperacko potrzebuje na nowo doświadczyć - tak jak ja - Bożego miłosierdzia i nieprzebaczenia. Co pozwala mi tak sądzić? Wnioskuję w ten sposób mianowicie dlatego, że widzę ile jest pośród chrześcijan wzajemnych pretensji, oskarżenia, poczucia urazy, oburzenia, osądu. Nie mówię już o wielkich aferach niby teologicznych i animozjach pomiędzy poszczególnymi kościołami, czy nurtami chrześcijaństwa. Mówię tak po prostu o nas. O naszym reagowaniu na siebie nawzajem pośród naszych chrześcijańskich przyjaciół w tak zwanej szarej rzeczywistości. Jak łatwo, z całkiem błahych przyczyn, nabieramy do siebie niechęci, jak szybko krytykujemy, jak trudno nam odpuścić sobie złość z powodu jakichś prostych ludzkich słabości. 

*

Nie mówię tego jako ktoś na to wszystko odporny. Wręcz przeciwnie. Szczególnie ostatnio, może z powodu wielości zmian w moim życiu i pewnego zmęczenia emocjonalnego, bardzo mi trudno było o wyrozumiałość i łaskę w takich właśnie drobnych kwestiach. Po doświadczeniu przebaczenia, świadoma tego jak Bóg potraktował mnie kiedy bardzo zasługiwałam na potępienie, nie umiem, po prostu nie jestem psychicznie i istotowo w stanie potępiać i buczeć i burmuszyć się na kogoś, kto zrobił nie więcej, a najczęściej mniej, złego niż ja. Pan przypomniał mi o niezmienności Jego powołania i przeznaczenia dla mnie, bez względu na to, co ja tam nawywijałam, ale jednocześnie o tym, że każda osoba, która kocha Jego, została powołana przez Niego suwerennie i Bogu osobiście niezmiennie zależy na tym, aby weszła w pełnię swojego przeznaczenia - tak jak zależy Mu na tym, żebym ja weszła w pełnię mojego przeznaczenia. Po tym przeżyciu, dopóki jest ono we mnie świeże i pulsujące, nie jestem w stanie nie błogosławić jakiegokolwiek brata lub siostry w Panu. 

 *

Tak więc modlę się za każdego z was, kochani moi czytacze, czy to wierni weterani, czy przypadkowi przechodnie, abyście doświadczyli na nowo, głębiej niż kiedykolwiek wcześniej Bożego przebaczenia - ze względu na szczęście waszej duszy jak i przez wzgląd na piękno relacji, które naprawdę - a nie tylko z pozoru - przemieniane są na podobieństwo rzeczywistości nieba. Niech Pan uwalnia nad każdym z was swoje wspaniałe przeznaczenie. Jesteście bezcenni i nieopowtarzalni. Z milością, MadziaMadzia.