niedziela, 10 stycznia 2010

Oddać Mu 2010... i całe życie

Nowy Rok to taki czas kiedy mamy skłonność zrobić krok w tył, spojrzeć z pewnej perspektywy na naszą przeszłość i przyszłość - i jak dobrze pójdzie - wyciągnąć z tego jakieś konstruktywne wnioski, oraz podjąć jakieś Boże decyzje.
*
W tym roku do podjęcia takowej radykalnej decyzji skłonił mnie napotkany w jakiejś książce werset z Księgi Jozuego. Werset zwrócił się do mnie niemal po imieniu i poprosił, abym na nowo zdecydowała dziś, komu tak naprawdę chcę w moim życiu służyć.
*
Nic nowego powiecie... Ale jest to jedna z tych decyzji, które trzeba podejmować wciąż na nowo, a to w tym celu, aby była ona coraz bardziej faktycznie, praktycznie realizowana w naszej rzeczywistości.
*
Dziś, patrząc sobie razem z Tatusiem na moje życie, zastanawiałam się nad tym, co to znaczy oddać Jemu całe życie, żyć dla Niego. Cudowne uczucie - wiedzieć, że moje życie jest całkowicie w ręku Kogoś doskonale mądrego, doskonale dobrego, doskonale rozumiejącego, Kogoś, Kto żyje w wieczności, dla Którego nie istnieje śmierć, Kto jest ponad wszystko czego się boję i co mnie ogranicza.
*
Tak więc sobie siedziałam z Tatą, zachwycałam się Nim i patrzyłam na to, co się dzieje z naszym życiem, kiedy jest całkowicie oddane Jemu i przyszło mi tak do głowy, że życie oddane Jemu niekoniecznie, a już na pewno nie w każdym okresie naszego życia, oznacza osiąganie imponujących liczbowo wyników w dobrych uczynkach, takich czy owakich, które zapewniłyby człowiekowi wpis do Księgi Rekordów Guinessa lub przynajmniej poczytne miejsce w Chrześcijańskiej Alei Sław. Oddanie Jemu życia oznacza zgodę na Jego plan na każdym etapie naszej wędrówki. To nieraz trudniejsze, bo istnieje taka opcja, że nikomu to nie zaimponuje i nie spotka się ze zrozumieniem.
*
Może oznaczać to zgodę na czas szkolenia i przygotowania w ukryciu do niesamowitego dzieła, które Bóg przygotował właśnie dla nas. A przygotowanie to może wcale nie oznaczać tygodniowego wyjazdu na szkolenie chrześcijańskie, ale 40 lat pasania owiec gdzieś w odległym zakątku pustyni. A tu, kiedy wszyscy poza Bogiem machnęli już na ciebie ręką, buch, płonący krzak.
*
Może to oznaczać zgodę na to, że wiedząc co masz robić, czekasz na właściwy czas od Pana i przygotowujesz się w modlitwie. Nieraz czeka się 3 miesiące, nieraz 3 lata, nieraz lat 30. Chyba każda postać w Biblii, która dokonała wielkich czynów dla Boga, przechodziła przez okresy całkiem niespektakularnego przygotowania i ukrycia w Nim. A czy w takich sytuacjach twoje życie też jest całkowicie oddane Jemu? Twoje serce spokojne i ufne? Czy wtedy też realizujesz z radością i poddaniem Jego plan?
*
Był taki czas w moim życiu, kiedy mogłam, gdybym chciała, chwalić się liczbami. A jednak wszystko we mnie wtedy umierało - moja pasja, moje marzenia, moja radość - życie Boże uchodziło ze mnie każdego dnia, ponieważ codziennie rano budziłam się ze straszną świadomością, że albo robię coś, czego nie ma w Bożym planie dla mnie, albo nie robię czegoś, co On dla mnie zaplanował, albo jedno i drugie. Byłam jednak tak zabiegana, że nie byłam w stanie zatrzymać się i uspokoić na tyle długo, aby usłyszeć od Pana, w czym tak naprawdę jest problem i co z tym zrobić.
*
A w roku 2009... Nawet nie umiem spojrzeć na moje życie w kategoriach wyników, liczb, statystyk. Zamiast tego widzę porządek, kierunek i prowadzenie, które stanowią jasne świadectwo tego, że Bóg realizuje w moim życiu Swój plan - pomimo różnych moich słabości - że to On tym wszystkim kieruje, a nie ja. Niesamowite uczucie.
*
Niewątpliwie rok 2009 zapamiętam jako rok, w którym Bóg wprowadził do mojego życia Patrycję. Tak się cieszę, że mogę w jakikolwiek sposób być Bożym narzędziem w jej życiu. Jej obecność to jednak coś o wiele więcej. To majstersztyk Bożego pieczenia kilku pieczeni na jednym rożnie. To że się spotkałyśmy zmieni nie tylko życie Patusi, ale i moje... Rozciągnęło mnie, mocno utarło nosa, obudziło nową pasję, nadzieję, perspektywę i marzenia na następne lata... Marzenia o wiele większe niż ja i niż Patka... Jestem inną osobą. Ponad wszelką wątpliwość.
*
A rok 2010... Szykuje się jako czas przygotowania i szkolenia do realizacji wyżej wspomnianych marzeń. Mam plany... spotkań, szkoleń, przeorganizowania życia... Plany, które już teraz poddaję całkowicie Bogu. Bo to Jemu służę, a nie moim planom. I cokolwiek On nie zdecyduje, będę i tak mogła rozkoszować się Nim, bo to On jest moim fundamentem i radością.
*
To nie był łatwy rok. Wiele było w nim błogosławieństwa, ale i wiele przelanych łez i trudnych lekcji. Nie było relaksowo. Ale kiedy jest się w miejscu poddania Jego planom, to nie ma żadnego znaczenia czy jest łatwo, czy trudno. To chyba najlepszy czas mojego życia. Jeszcze nigdy moje marzenia, pasja i determinacja w Bogu nie miały się tak dobrze. Już dawno nie patrzyłam z taką nadzieją, a jednocześnie pokojem w przyszłość.
*
Teraz już wiem, że żadne ludzkie niezrozumienie i pogarda nie są zbyt wielką ceną, aby znaleźć się w miejscu, gdzie wiesz, że słuchasz Boga bardziej niż ludzi. Życzę wam tego na ten rok - bez względu na miejsce, w jakim jesteście teraz, żebyście podjęli decyzje służyć tylko Jemu i realizować tylko Jego plan. Abyście zaczęli robić wszystkie rzeczy, których dotychczas baliście się zrobić, a przestali robić wszystko, co zlecił wam ponad wszelką wątpliwość ktoś inny niż Bóg. Niech Pan obdarzy was siłą i mocą, abyście zaczęli w tym roku naprawdę Żyć :)

1 komentarze:

darmagedon pisze...

Życzę Ci Bożego pokoju w tym nowym roku. Pamiętaj też o regeneracji sił...